To
pora, gdy wszystko jakby zastyga w czasie. Zapewne każdy z nas kojarzy ją z
przejściem do snu, śpiączki, czy zamieraniem. Najczęściej jest niechętnie
przyjmowana przez nas, gdy przynosi mroźne dni, przyczynia się do utrudnień w
poruszaniu się, a wstawanie z rana z ciepłego łóżka jest coraz
trudniejsze... Z zimą muszą zmagać się
przede wszystkim też zwierzęta skazane na przetrwanie o własnych siłach, czy
ludzie bezdomni, którzy nie chcą korzystać z domów opieki. Ta najbardziej
dokuczliwa dla wszelkich stworzeń na Ziemi, rzadko przyjmowana z entuzjazmem
(do tej grupy można podpiąć najczęściej dzieci czy miłośników sportów zimowych)
pora roku okazuje się nadzwyczaj wszechobecna nawet wówczas, gdy zastępuje ją
wiosna, lato czy jesień. Zima, wciąż trwa na obrazach, fotografiach, w
piosenkach, czy wierszach, a także wielu innych dziełach sztuki w których to
ona wiedzie prym, my natomiast podziwiamy, słuchamy, oglądamy i snujemy
fantazje o niej.
Na blogu Chichiro o świecie odnalazłam
,,ciepłą" opinię na temat zimy
przedstawionej na jednym z obrazów Abrahama Beerstratena - ,,Winter view of
Leyden".
Intrygujące i wielce fascynujące, gdy ktoś potrafi na płótnie uwiecznić to, co ulotne.
Następnie zaś ten zapis w formie obrazu udziela się odbiorcy, jako najczęściej
przetworzenie własnych odczuć, w niezwykle czuły, barwny i liryczny sposób. Ja
-obserwator, osoba trzecia zaistniałej sytuacji mogę również wyrazić własne
odczucia, przemyślenia z kontemplacji obrazu, ale nie wiem, czy kiedykolwiek
potrafiłabym je opisać z takim poruszeniem, nietuzinkowo i subtelnie by oddać w
pełni to, co myślę. Czy słowa są w stanie wyrazić to, co czuję? Moja odpowiedź
brzmi początkowo, jako niepewne ,,nie", ale jednak po dłuższym
zastanowieniu z wahania przechodzi w stanowcze - ,,NIE". Natomiast wielu z
nas podejmuje ten wysiłek, co w pewnych przypadkach bliskie jest zamierzonemu
celowi, choćby w tym urzekającym mnie opisie [Chichiro o świecie] :
Obrazy
przedstawiające zimowe scenki rodzajowe rodem z Holandii to moja mała kraina
szczęśliwości. Przenoszę się duchem do świata bajek, gdy widzę oprószone
śniegiem łyse konary drzew, kamienice niczym wyrzeźbione z piernika, skute
lodem kanały i ludzi jak małe laleczki. Trudno uwierzyć, że te scenki miały
miejsce naprawdę. Takie miasto bym odwiedziła i spróbowała sił w jeździe na
łyżwach na zamarzniętym kanale. Tymczasem oglądam ten pejzaż miejski jak jakiś
olbrzym, bawiący się przyciskiem do papieru kryjącym inny świat w innych
czasach - taki przycisk ze scenką pod szkłem, którym można potrząsnąć i wywołać
sztuczny śnieg.
Beerstraten
malował przecudne niebo, na wielu obrazach wygląda ono jak kłęby dymu. Moje
ukochane szarawe odcienie przeważają na licznych płótnach, lecz wcale nie
oziębiają całości. Są w jego krajobrazach słodycz i romantyzm, jakby śnieg był
z cukru pudru, a opowieści, jakie ilustruje, przypominają piosenkę "Na
Wojtusia z popielnika": (...) "Z cukru był król, z piernika paź,
królewna z marcepana" .
Zwykle
jest tak, że zmienia się nasze postrzeganie wobec czegoś, co nas bezpośrednio
nie dotyczy. Zima jest piękna, gdy oglądamy ją przez szybę, widzimy na ekranie,
zdjęciach, widokówkach, czy w filmach. Wzniosłość pojawia się wówczas, gdy mamy
styczność z czymś właściwie nam nieobecnym, co przeminęło, zostało utracone,
nie wróci... a co przechowujemy w jedynie nam wiadomych doznaniach,
przeżyciach, tęsknotach. I mimo, że zima znów nadchodzi nigdy nie będzie ona
tą, jaka była rok, dwa, a nawet kilkanaście lat temu. Spoglądam za okno. I
widzę już nieco inny pejzaż, widzę go już oczyma nie dziecka, ani nastolatki,
ale wkraczającej w dorosłość kobiety. Zima już nie kojarzy mi się z feriami,
świętami spędzanymi w gwarze rodzinnym, czy zabawami śniegiem. Zima pojawia się
w innej postaci niż dotychczas... Chyba najbliższa zdaje się wyłaniać z wiersza
Czesława Miłosza - Postój zimowy. Tak, w ten oto sposób coraz częściej oczekuję
zimy...
POSTÓJ ZIMOWY
A
kiedy ręka uchyla zasłony,
I
świat po nocy jawi się widzialny,
Na
śnieżnych wieżach kołyszą się dzwony
I
stoją w oknach szronu białe palmy,
I
puch opada pazurkiem strącony.
Łaskawa
zima codziennie nam sprzyja
Pośrodku
ogni niepewnego wieku,
Zwierzęta
dziwne mróz w niebie rozwija,
Gwiazda
osiada na biednym człowieku
I
tając grzeje, już blisko Wigilia.
Idziemy
w nasze wysokie pokoje,
Dzwonki
czy skrzydła za oknami brzęczą
I
słońce pada, siostrzyczko, na twoje
Włosy,
i zjeżdża jak chłopak poręczą,
Ale
ty inną jasność masz na czole.
Przyjmij
ode mnie tę gałązkę małą
Mimozy,
w nasze przywiezionej sniegi.
Bo
gdyby ciebie wszystko nie kochało,
Tobym
nie myślał, zamknąwszy powieki,
Że
piękne jest to, o czym się milczało.
O
Boże, jak niepewne nasze losy,
Jaka
potężna siła nami toczy,
Ile
złych godzin serca nam spustoszy,
Zanim
ty, wierna, zamkniesz moje oczy,
Ty,
przychodząca do mnie szarym rankiem,
Jak
matka senna z kopcącym kagankiem.
Ogromne
wody, zamglone stolice,
Mroźny
znak wojen, co w niebie się pali -
Ale
ja niczym siebie nie nasycę
I
tak oboje będziemy czekali
Na
promień ostry, który nas otwiera,
Nie
wiem, czy gdy się żyje, czy umiera.
Zimo
dobra, bielą otul nas,
Bo
każda nasza chwila przebudzenia czeka,
Z
dawnych smutków oczyść naszą twarz,
Bo
mamy jechać razem, a droga daleka.
I
niech się spełni złotej łaski czas.
Czesław
Miłosz
Emilia Wółkiewicz |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz