poniedziałek, 16 lutego 2015

KRĘTYMI ŚCIEŻKAMI

DLACZEGO PODSKAKUJĘ 

NAOKI HIGASHIDA

DAVID MITCHEL


Tłumaczenie:      Dominika Cieśla-Szymańska
tytuł oryginału:  The Reason I Jump: One Boy's Voice from the Silence of Autism
wydawnictwo:    W.A.B.
data wydania:     28 stycznia 2015
ISBN:                      9788328009424
liczba stron:        128



Wszelkie wrażenia po lekturze tej książki mogłabym zobrazować, bo trudno ująć je w słowa, wyjaśnić ten mętlik, jaki wykluł się w mojej głowie i wprawił w zadumę. Zapewne obraz ten przypominałby formą ilustrację z okładki książki, jak i inne zamieszczone na stronach przez duet artystów - Kai i Suny. Na pewno sugerowałby pewien natłok, myśli, wrażeń, ale labirynt tych komplikacji miałby swój początek w rozmaitości form świata przyrody. To właśnie głównie - obraz (okładka książki) poprzedziła zamiar, stała się pewnym impulsem dla którego sięgnęłam po tę książkę. Dałam się poprowadzić ścieżką tajemnicy, jakiś przyjazny głos nawoływał do wyrozumiałości:

Teraz wyobraź sobie, że nie tylko straciłeś zdolność komunikowania się, ale też twój wewnętrzny redaktor, który dotąd porządkował twoje myśli, wychodzi bez słowa
[David Mitchell, Dlaczego podskakuję]

Powoli, idąc za słowami, które odbierają mi z każdym przecinkiem, słowem, zdaniem, cząstkę mnie - wkraczam do świata, zupełnie innego niż ten, jaki obecnie doświadczam. Jednak z każdej strony otacza mnie pustka, stan którego nie potrafię pojąć. Ten świat jest mi jednak obcy, choć staram się go oswoić, zrozumieć, wyłowić jakiś sens. I pozostaje mi jedynie kreowanie, fantazjowanie, wymyślanie za pomocą wyobraźni. Jednak chcę podjąć się wyzwania, bo wyczuwam pewną nić, łączność, coś niepokojącego. Bo im więcej czytam, tym świat autystyka wydaje mi się bliski... Chcę odeprzeć zarzuty Naokiego Higashida, że my normalni ludzie, nie rozumiemy osób nie w pełni sprawnych, jakby wynikało to z czystego egoizmu. Staramy się, czasem bywa, że poddajemy, ale są tacy, co  nieustannie mają nadzieję, że warto, są nieugięci. Bo warto dawać szansę tej ,,wyrwie w murze" o jakiej we wstępie książki pisze David Mitchell. Kto wie, czy nie ona odsłoni przed nami prawdę. Możliwe, że prawdę również o nas samych? Jestem poruszona, że mogłam przeczytać tę niewielką objętościowo książkę, ale wielką pod względem bogactwa myśli.







środa, 4 lutego 2015

PAMIĘĆ

ZANIM ZASNĘ

S. J WATSON


Tłumaczenie:      Ewa Penksyk-Kluczkowska
tytuł oryginału:  Before I Go to Sleep
wydawnictwo:    Sonia Draga
data wydania:    3 września 2014
ISBN:                  9788375084641
liczba stron:       408


   Ta książka jest jak hołd złożony pamięci. Postawiono w niej pytania, o których nie myślimy w naszym codziennym życiu, pełnym innych wydawałoby się istotniejszych problemów. A jednak, utrata pamięci jest niczym innym, jak utratą własnej tożsamości, życiem w pustce, gdzie nie ma przeszłości, jutra, a jedynie jest wieczne dziś. Pamięć nas konstytuuje, pamięć to - my, bez niej nasze życie straciłoby wartość. Żylibyśmy zapewne jak rośliny, biernie, bez snucia marzeń.

  Tak oto, główna bohaterka Christine Lucas z ,,Zanim zasnę" budzi się, nie rozpoznając miejsca, mężczyzny leżącego obok niej, nie wie jeszcze jakiego szoku dozna patrząc w lustro i widząc starszą o ponad dwadzieścia lat siebie. Każdy dzień będzie dla niej identyczny, jak poprzedni. Czasem będzie miewać przebłyski pamięci, ale jedynie z lat dzieciństwa, wczesnej młodości, nie zaś z lat znajomości z mężem, rodzicielstwa. Christine będzie karmiona słowami mężczyzny, u boku którego zawsze obudzi się się z głębokiego snu, po którym ani jego, ani siebie nie rozpozna. Mężczyzna ten będzie zaś podawał się za jej męża, codziennie odpowie na każde jej pytanie, a ona posłusznie przyjmie tę prawdę, jego prawdę. Jednak w pewnym momencie odbierze telefon od pewnego neuropsychologa - doktora Nasha, który da jej możliwość snucia własnej prawdy, odkrywania siebie, jakby składała rozsypane kawałki własnego życie w całość. Christine zacznie zapisywać wspomnienia w pamiętniku. Odtąd będzie podejrzliwie słuchała męża serwującego jej nieustannie kłamstwa. Codziennie w ukryciu zapisze wszelkie warianty wyjaśnień męża, wizje, jakie nawiedzą jej umysł, a których ona nie będzie wstanie odróżnić, czy są to wspomnienia, a może wyobrażenia (własne zmyślenia). Codziennie doktor Nash zadzwoni do Christine po wyjściu jej męża do pracy, przypomni jej o pamiętniku. Nie zawsze kobieta będzie wiedziała komu ufać - słowom męża, który przecież kłamie (możliwe, że mówi tak dla jej dobra, żeby nie musiała codziennie przeżywać bólu po stracie syna, nękać sumienia, czemu została napadnięta), czy spekulacjom doktora Nasha, który może wykorzystywać ją choćby do celów naukowych. Mąż będzie ukrywał wszelkie zdjęcia, nie zechce mówić jej, że miała syna, napisała powieść, ani że została napadnięta. Nieustannie mąż ,,Ben” podrzuci Christine zupełnie inną wersję, niż ta, jaką z czasem zacznie odkrywać, nękana przebłyskami z ostatnich wspomnień, odwiedzając z doktorem szczególne miejsca. Wydarzenia z tych odwiedzin okażą się kolejnym szokiem dla Christine. Najgorsza prawda niestety dopiero nadejdzie.

  Autor, raz po raz rzuca falę podejrzeń na różne osoby z otoczenia Christine, zmyla nasz trop, podrzuca bolesne fakty czytelnikom, jednak wiemy, że prawda wyjdzie na jaw. Natomiast w pewnym momencie nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy i tym razem Christine ujdzie z życiem, odnajdzie to czego szukała? Czy już do końca życia, przyjdzie płacić jej za błąd, który oszpecił jej życie?
Zataiłam wiele faktów, naszkicowałam zaledwie problematykę, ale konieczne jest wypełnienie wszelkich luk, dokończenie nakreślonego przeze mnie szkicu fabuły, by móc zrozumieć całość. Odkryć prawdę o pamięci, która kłania się nam na każdej stronie, zachęca do podziwiania jej, dowartościowania, a przede wszystkim okazania jej szacunku.

żródło: http://www.wachamksiazki.pl/

  Zachęcam zatem do lektury ,,Zanim zasnę"  tych, którzy wahają się pomiędzy wyborem – książka, a jej adaptacja filmowa?. Myślę, że wiele możemy utracić, sięgając najpierw, bądź bez zastanowienia, po to drugie. Dlaczego? Każdy z nas najpierw sięgnąłby po soczysty owoc, a w ostateczności skusił się na wadliwy (niestety pomysł z pamiętnikiem, jako odtwarzaczem video w aparacie, zamiast przelewania myśli na papier, nie przekonał mnie, jak i chaotyczność wątków fabularnych, które bez wcześniejszego zapoznania z tekstem powieści, sprawiają wrażanie rozsypanych, niekompletnych puzzli). Wobec tego polecam najpierw książkę, która pobudzi naszą wyobraźnię!, przefiltruje jej zakamarki. W końcowym efekcie ,,wersja papierowa” odsłoni nam istotę pamięci, w nieskończonej gamie jej wartości, czego nie doświadczymy wyłącznie oglądając adaptację filmową.