piątek, 31 lipca 2015

PORA NA ... ROBOTA!


ROBOT W OGRODZIE

DEBORAH INSTALL


Wydawnictwo : WAM
data wydania   : 8 czerwca 2015
ISBN                 : 9788327710208






      Nie po drodze mi z duchem czasu. Gustuję w retro i wolę klasyki. Wybieram tradycyjną książkę zamiast ebooka. Czy to nie wspaniałe uczucie przewracać kartki, które szeleszczą? Lubię natomiast sięgać po książki i oglądać filmy podejmujące problematykę sztucznej inteligencji. Przyznam, mam jednak zastrzeżenia do świata opanowanego przez nowoczesne technologie. Świata, który wydaje się być odzierany z natury i przeobrażany przez ludzki umysł. A ten, okazuje się, że przekracza niemal wszelkie granice. Nowoczesność oferuje nam coraz bardziej rozmaite udogodnienia techniczne, ale czy bezpieczne? Umożliwia zapis informacji dzięki nośnikom. To one odpowiedzialne są za to, co i ile pamiętamy. Czy nie bywa tak, że coraz częściej zapisujemy coś na karteczkach bo nasza pamięć zawodzi? Zrzucamy winę na to, że skleroza, zmęczenie, czy brak czasu przyczyniają się do tego, że zapominamy. Zdarza się również, że zapominamy zapisać coś ważnego. Co zatem dzieje się z naszą pamięcią, wrażliwością i komunikacją międzyludzką w świecie zdominowanym przez nowe technologie? Dokąd zmierza człowiek i czy ścieżka którą podąża nie stanowi zagrożenia dla jego człowieczeństwa? Takie pytania kłębią się ostatnio w mojej głowie, kiedy włączam telewizję i widzę filmy typu  ,,Gigancie ze stali'', czy ''Transformers". Oglądam zupełnie nierealny świat, w którym roboty zaczynają mieć władzę nad człowiekiem. Roboty stworzone do walki, nienawiści, niszczenia i co najważniejsze, często zbrakowane z przejawu ludzkich uczuć. Wpadam jednak w pułapkę, bo istnieje jeszcze alternatywna wersja robotów. To roboty, które przejawiają rozmaite uczucia i przypominają w zachowaniu ludzi. Taki obraz robota przedstawia choćby film - Walle, czy A.I. Sztuczna inteligencja. Zarówno Walle, mianowicie mały robot przypominający czołg, jak i David chłopiec-robot, przekonują nas do siebie. Ich zawiłe perypetie wzbudzają naszą empatię i sprawiają, że stajemy po ich stronie. Te dwa filmy są warte obejrzenia, własnej interpretacji.

      Podobny obraz robota, który zostaje wyposażony głównie w pozytywne cechy ludzkie, wyłania się z kart powieści Deborah Install  ,,Robot w ogrodzie". To staroświecki robot w porównaniu do wszechobecnych nowoczesnych androidów. I, co najważniejsze - Tang, który przypadkowo zjawia się w życiu młodego małżeństwa nie jest głównym bohaterem. Ta opowieść właściwie nie jest o robocie, choć może tak się tylko wydawać. To historia drogi mężczyzny, który właściwie nie musi ''naprawiać robota", co najwyżej swoje życie. Tang jest tylko pewnego rodzaju ''wizjerem'', dzięki któremu główny bohater ogląda jeszcze raz swoje życie. W ten sposób zauważa błędy oraz uświadamia sobie, co musi zrobić by jego życie nabrało sensu. Ponadto opowieść dostarcza nam, czytelnikom wskazówek, które możemy przyjąć bądź odrzucić. Człowiek może otaczać się bogactwem, które go oślepi, ale również może otworzyć się na to, czego dotychczas  nie potrafił zauważyć. Tang - mały, zdezelowany robot sprawia, że dorosły mężczyzna - Ben, porzuca dotychczasowe życie i wyrusza w świat.  Ta wędrówka okaże się przełomowa w życiu mężczyzny. A nas nauczy tego, co naprawdę warte jest docenienia i jak ważna w naszym życiu jest wrażliwość.  Lekcja, jaką wyniesiemy po przeczytaniu tej książki zależy wyłącznie  od nas. Czy przekona Was robot - przyjaciel człowieka, który rozpoznaje uczucia? Podzielcie się też swoimi wrażeniami z tej książki, jak i innych o podobnej tematyce.



poniedziałek, 2 marca 2015

PRZENIKNĄĆ OBRAZ



PŁACZĄCY CHŁOPIEC


AGNIESZKA BEDNARSKA




Wydawnictwo: Black Publishing
data wydania:  18 lutego 2015
ISBN:                9788380490222





Poszukiwania książki, ale takiej, aby wciągnęła mnie, niczym ruchome piaski - przyniosły zadowalający rezultat. Wybrałam ,,Płaczącego chłopca" pośród tysiąca innych książek. Znów podziałała magia okładki, ale nie tylko. Miałam ochotę na powieść polskiego autora. Odrzuciłam pozycję ,,Kulminacje", gdzie prym wiedzie J.L.Wiśniewski wśród innych polskich pisarzy. Lubię prozę Wiśniewskiego, ale tym razem nie czułam znajomego mi przyciągania. Mój wzrok, moje nienasycenie czytelnicze natknęło się na powieść Agnieszki Bednarskiej. Dla mnie zupełnie nie znana autorka. Lubię jednak odkrywać. Zapuścić się w nieznane... Tym razem z satysfakcją odbyłam tajemniczą wędrówkę po literackim świecie. Zanurzyłam się w przepełnionym morzem łez, rozpaczy i smutku - świecie chłopca z okładki. Nastrój powieści podsycał moje emocje, targał nimi. Brnęłam w ciemność, rozjaśnianą nikłymi rozwikłaniami wątków, ale co chwilę następowała zmiana tropu. I zasypywała mnie lawina pytań - Kim jest chłopiec z obrazu? Jaka krzywda spotkała dziecko? Czy rozum ludzki jest w stanie pojąć to, co wybiega poza realność? Wartka akcja, oryginalny zamysł i poruszanie wielu uniwersalnych problemów społecznych, czynią tę powieść wartościową i godną polecenia. Kulminacyjnym zaś momentem w walce, jaką toczyły we mnie emocje o nie poddanie się rozpaczy, było zetknięcie się z opisem dzieci rodziny Polero (wówczas nasunęły mi się skojarzenia z teledyskiem utworu muzycznego Aerials System Of A Down:

Dla bardziej dociekliwych, zachęcam do poznania impulsu, dzięki któremu powstała książka. Obraz ,,Płaczący chłopiec" nieznanego malarza hiszpańskiego, który wywołał serię pożarów istnieje naprawdę! Oto on: 

(źródło: http://www.eioba.pl/a/2929/przeklete-portrety-placzacy-chlopiec)

Czy jesteś w stanie uwierzyć w klątwę ciążącą na obrazie? Spotkałeś się z podobnymi historiami, jak te dotyczące choćby obrazu ,,Płaczący chłopiec", czy ,,The Hands Resist Him" Billa Stonehama? A może wierzysz tylko w to, co widzialne? Podziel się swoją opinią, zwłaszcza tą po przeczytaniu ,,Płaczącego chłopca" Agnieszki Bednarskiej. Polecam sięgnąć po  tę książkę, kto wie, może wciągną i ciebie ruchome piaski, jakie zastawiła na czytelnika autorka.




poniedziałek, 16 lutego 2015

KRĘTYMI ŚCIEŻKAMI

DLACZEGO PODSKAKUJĘ 

NAOKI HIGASHIDA

DAVID MITCHEL


Tłumaczenie:      Dominika Cieśla-Szymańska
tytuł oryginału:  The Reason I Jump: One Boy's Voice from the Silence of Autism
wydawnictwo:    W.A.B.
data wydania:     28 stycznia 2015
ISBN:                      9788328009424
liczba stron:        128



Wszelkie wrażenia po lekturze tej książki mogłabym zobrazować, bo trudno ująć je w słowa, wyjaśnić ten mętlik, jaki wykluł się w mojej głowie i wprawił w zadumę. Zapewne obraz ten przypominałby formą ilustrację z okładki książki, jak i inne zamieszczone na stronach przez duet artystów - Kai i Suny. Na pewno sugerowałby pewien natłok, myśli, wrażeń, ale labirynt tych komplikacji miałby swój początek w rozmaitości form świata przyrody. To właśnie głównie - obraz (okładka książki) poprzedziła zamiar, stała się pewnym impulsem dla którego sięgnęłam po tę książkę. Dałam się poprowadzić ścieżką tajemnicy, jakiś przyjazny głos nawoływał do wyrozumiałości:

Teraz wyobraź sobie, że nie tylko straciłeś zdolność komunikowania się, ale też twój wewnętrzny redaktor, który dotąd porządkował twoje myśli, wychodzi bez słowa
[David Mitchell, Dlaczego podskakuję]

Powoli, idąc za słowami, które odbierają mi z każdym przecinkiem, słowem, zdaniem, cząstkę mnie - wkraczam do świata, zupełnie innego niż ten, jaki obecnie doświadczam. Jednak z każdej strony otacza mnie pustka, stan którego nie potrafię pojąć. Ten świat jest mi jednak obcy, choć staram się go oswoić, zrozumieć, wyłowić jakiś sens. I pozostaje mi jedynie kreowanie, fantazjowanie, wymyślanie za pomocą wyobraźni. Jednak chcę podjąć się wyzwania, bo wyczuwam pewną nić, łączność, coś niepokojącego. Bo im więcej czytam, tym świat autystyka wydaje mi się bliski... Chcę odeprzeć zarzuty Naokiego Higashida, że my normalni ludzie, nie rozumiemy osób nie w pełni sprawnych, jakby wynikało to z czystego egoizmu. Staramy się, czasem bywa, że poddajemy, ale są tacy, co  nieustannie mają nadzieję, że warto, są nieugięci. Bo warto dawać szansę tej ,,wyrwie w murze" o jakiej we wstępie książki pisze David Mitchell. Kto wie, czy nie ona odsłoni przed nami prawdę. Możliwe, że prawdę również o nas samych? Jestem poruszona, że mogłam przeczytać tę niewielką objętościowo książkę, ale wielką pod względem bogactwa myśli.







środa, 4 lutego 2015

PAMIĘĆ

ZANIM ZASNĘ

S. J WATSON


Tłumaczenie:      Ewa Penksyk-Kluczkowska
tytuł oryginału:  Before I Go to Sleep
wydawnictwo:    Sonia Draga
data wydania:    3 września 2014
ISBN:                  9788375084641
liczba stron:       408


   Ta książka jest jak hołd złożony pamięci. Postawiono w niej pytania, o których nie myślimy w naszym codziennym życiu, pełnym innych wydawałoby się istotniejszych problemów. A jednak, utrata pamięci jest niczym innym, jak utratą własnej tożsamości, życiem w pustce, gdzie nie ma przeszłości, jutra, a jedynie jest wieczne dziś. Pamięć nas konstytuuje, pamięć to - my, bez niej nasze życie straciłoby wartość. Żylibyśmy zapewne jak rośliny, biernie, bez snucia marzeń.

  Tak oto, główna bohaterka Christine Lucas z ,,Zanim zasnę" budzi się, nie rozpoznając miejsca, mężczyzny leżącego obok niej, nie wie jeszcze jakiego szoku dozna patrząc w lustro i widząc starszą o ponad dwadzieścia lat siebie. Każdy dzień będzie dla niej identyczny, jak poprzedni. Czasem będzie miewać przebłyski pamięci, ale jedynie z lat dzieciństwa, wczesnej młodości, nie zaś z lat znajomości z mężem, rodzicielstwa. Christine będzie karmiona słowami mężczyzny, u boku którego zawsze obudzi się się z głębokiego snu, po którym ani jego, ani siebie nie rozpozna. Mężczyzna ten będzie zaś podawał się za jej męża, codziennie odpowie na każde jej pytanie, a ona posłusznie przyjmie tę prawdę, jego prawdę. Jednak w pewnym momencie odbierze telefon od pewnego neuropsychologa - doktora Nasha, który da jej możliwość snucia własnej prawdy, odkrywania siebie, jakby składała rozsypane kawałki własnego życie w całość. Christine zacznie zapisywać wspomnienia w pamiętniku. Odtąd będzie podejrzliwie słuchała męża serwującego jej nieustannie kłamstwa. Codziennie w ukryciu zapisze wszelkie warianty wyjaśnień męża, wizje, jakie nawiedzą jej umysł, a których ona nie będzie wstanie odróżnić, czy są to wspomnienia, a może wyobrażenia (własne zmyślenia). Codziennie doktor Nash zadzwoni do Christine po wyjściu jej męża do pracy, przypomni jej o pamiętniku. Nie zawsze kobieta będzie wiedziała komu ufać - słowom męża, który przecież kłamie (możliwe, że mówi tak dla jej dobra, żeby nie musiała codziennie przeżywać bólu po stracie syna, nękać sumienia, czemu została napadnięta), czy spekulacjom doktora Nasha, który może wykorzystywać ją choćby do celów naukowych. Mąż będzie ukrywał wszelkie zdjęcia, nie zechce mówić jej, że miała syna, napisała powieść, ani że została napadnięta. Nieustannie mąż ,,Ben” podrzuci Christine zupełnie inną wersję, niż ta, jaką z czasem zacznie odkrywać, nękana przebłyskami z ostatnich wspomnień, odwiedzając z doktorem szczególne miejsca. Wydarzenia z tych odwiedzin okażą się kolejnym szokiem dla Christine. Najgorsza prawda niestety dopiero nadejdzie.

  Autor, raz po raz rzuca falę podejrzeń na różne osoby z otoczenia Christine, zmyla nasz trop, podrzuca bolesne fakty czytelnikom, jednak wiemy, że prawda wyjdzie na jaw. Natomiast w pewnym momencie nie jesteśmy w stanie przewidzieć, czy i tym razem Christine ujdzie z życiem, odnajdzie to czego szukała? Czy już do końca życia, przyjdzie płacić jej za błąd, który oszpecił jej życie?
Zataiłam wiele faktów, naszkicowałam zaledwie problematykę, ale konieczne jest wypełnienie wszelkich luk, dokończenie nakreślonego przeze mnie szkicu fabuły, by móc zrozumieć całość. Odkryć prawdę o pamięci, która kłania się nam na każdej stronie, zachęca do podziwiania jej, dowartościowania, a przede wszystkim okazania jej szacunku.

żródło: http://www.wachamksiazki.pl/

  Zachęcam zatem do lektury ,,Zanim zasnę"  tych, którzy wahają się pomiędzy wyborem – książka, a jej adaptacja filmowa?. Myślę, że wiele możemy utracić, sięgając najpierw, bądź bez zastanowienia, po to drugie. Dlaczego? Każdy z nas najpierw sięgnąłby po soczysty owoc, a w ostateczności skusił się na wadliwy (niestety pomysł z pamiętnikiem, jako odtwarzaczem video w aparacie, zamiast przelewania myśli na papier, nie przekonał mnie, jak i chaotyczność wątków fabularnych, które bez wcześniejszego zapoznania z tekstem powieści, sprawiają wrażanie rozsypanych, niekompletnych puzzli). Wobec tego polecam najpierw książkę, która pobudzi naszą wyobraźnię!, przefiltruje jej zakamarki. W końcowym efekcie ,,wersja papierowa” odsłoni nam istotę pamięci, w nieskończonej gamie jej wartości, czego nie doświadczymy wyłącznie oglądając adaptację filmową. 




niedziela, 25 stycznia 2015

,,ŻYCIE JEST JAK PUDEŁKO CZEKOLADEK..."

NOC W BIBLIOTECE

Agata Christie


Tłumaczenie:       Edyta Sicińska
tytuł oryginału:   The Body in the Library
wydawnictwo:     Wydawnictwo Dolnośląskie
data wydania:      17 sierpnia 2006
ISBN:                     837469372X
liczba stron:         144




Szybki wybór ,,Noc w bibliotece" pośród innych pozycji Agathy Christine, czy satysfakcjonujący? Może to niechlujstwo z mojej strony, ale po raz pierwszy miałam do czynienia z tą autorką. Ostatnio staram się nadrabiać zaległości, choć wiem, że to nie powinno mnie usprawiedliwiać. Po prostu, byłam dotychczas zbyt wierna kilku ulubionym autorom, którym nie dawałam wytchnienia. A więc, do rzeczy!

Miałam do czynienia z pisarką, a nie odwrotnie, stąd zwróciłam uwagę na pewien akcent, jaki został położony na postaci kobiecej. A mianowicie Pani detektyw - Jane Marple. Żadna z męskich postaci, jakie pojawiły się w tej powieści nie wyróżniła się tak znacznie, jak J. Marple. Przyznam, że czasem irytowały mnie wypowiedzi, jakie padały ze strony tej kobiety. Dość chaotyczne, przemądrzałe i zbyt wyolbrzymiające niektóre sytuacje. Możliwe, że taka konstrukcja tej postaci sprawiła, że przerasta pozostałe, góruje nad nimi. W końcu to detektyw Marple jest najbardziej - przebiegłą i najlepiej kojarzącą fakty ''odpowiednią osobą, na właściwym miejscu". Wyraziście, ale znacznie mniej doniośle, zostały przedstawione również inne ważne postaci powieści.

Dość znaczącą rolę odgrywa tutaj psychologia postaci, ich postępowań, mimika, a także powiązania ze sprawą. Myślę, że historia jest dość ciekawie przedstawiona, ale nie do końca zaspokoiła moje wobec niej wymagania. Jednak wydaje mi się, że autorce mniej zależało na przedstawieniu samego rozwiązania sprawy, a bardziej skupiła się na wydobyciu kwestii, jakie pojawiały się w związku z morderstwem. Przede wszystkim skupiła się na zjawisku tj. plotka, która podjudza do szerzenia domysłów, spekulacji i kłamstw, niepotwierdzonych oszczerstw itp. Również, co istotne akcent padł na pazerność ludzi, którzy skłonni są do drastycznych zachowań, aby wyzyskać coś, co nigdy im się nie należało. Sposób ukazania w tej powieści tych osób, ich silny i przebiegły charakter, zarozumiałość i nieskrywana wobec bliskich niechęć - doskonale dowodzą, jak wnikliwie A. Christine podchodzi do konstrukcji postaci.

W przeciwieństwie do mojej kryminalnej randki z pierwszą książką Henninga Mankella ,,Mężczyna, który się uśmiechał”, uznaję, że chętniej dam skusić się na kolejną przygodę z kryminałem, ale w wykonaniu A. Christie. Zraziłam się do pisarstwa H. Mankella (o tym więcej napisałam w recenzji tj. Posmak grejpfruta), zachęciłam natomiast do mrocznych opowieści Jo Nesbo i Agathy Christie. Miałam mieszane uczucia, co do kryminałów w kobiecym wykonaniu, aż tu spotkała mnie miła niespodzianka typu ''życie jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz na co trafisz...".   Zachęcam do posmakowania tej książki!






poniedziałek, 12 stycznia 2015

PISARSTWO ,,MISTRZA GROZY" POWOLI GAŚNIE?

Cmętarz zwieżąt

Stephen King


Tłumaczenie:       Paulina Braiter
tytuł oryginału:    Pet Sematary
wydawnictwo:     Prószyński i S-ka
data wydania:     12 maja 2009
ISBN:                   9788376481241
liczba stron:        424








   Tytułowe ,,Pet sematary" zostało przetłumaczone celowo, jako Cmętarz zwieżąt'', co może prowokować. Jeśli mamy wrażliwość na punkcie pisowni polskiej udzieli nam się zmysł detektywistyczny, skąd takie zamierzenie? Wystarczy sięgnąć po książkę, a odpowiedź znajdziemy sami. I dzięki naszej wnikliwości, będziemy mogli odbyć podróż po przerażającym świecie kota z okładki książki. Jednak znakomity warsztat pisarski S. Kinga sprawi, że najpierw polubimy potulnego kociaka, ulubieńca córki głównego bohatera - Luisa Creeda. Być może zaskarbią naszą sympatię, a nawet zaczniemy identyfikować się z niektórymi postaciami, jakie wnikliwie przedstawi nam autor powieści. I tak wraz z rodziną Creedów poznamy początkowo obiecujące i urocze miejsce w Ludlow do którego przeniosą się wraz z dwójką dzieci i kotem. Zaczniemy odczuwać atmosferę grozy miarowo snutą przez Kinga. Jeśli jesteśmy wrażliwcami, to być może polubimy dwoje schorowanych staruszków - Juda i Normę Crandall, którzy będą sąsiadować z rodziną Creedów. I jż od samego początku opowieści będziemy przeczuwać grozę czającą się nieopodal, tuż za domami w postaci Cmentarzyska Micmaców. Zaczniemy poznawać tajemnicę Juda Crandalla, którą ten niechętnie będzie dzielił się z nowym sąsiadem. I w pewnym momencie serce zacznie nam bić coraz szybciej, szybciej, jeszcze szybciej!, jak byśmy to my biegli za kimś bliskim, tak jak Luis za swoim synem, który oszalały wybiega na drogę pod ciężarówkę. I to wydarzenie zacznie napędzać kolejne, jeszcze bardziej wzruszające i mroczne. Staniemy się świadkami zajść nieracjonalnych, ale będziemy chłonąć je, aż zapomnimy, co prawdziwe, a co realne. Takie właśnie światy kreuje King - splatając ze sobą niemożliwe z możliwym, prawdę z kłamstwem, szaleństwo z racjonalnością i jeszcze coś... ciągle będziemy czuli, jakby coś kryło się w mroku, czekało cierpliwie, chełpiło się każdą chwilą tego, że Ty odczuwasz niepokój, doświadczasz wszelkich stanów lęku. Ciągłe napięcie, jakie wywołuje ta książka, spotęguje Twoje nienasycenie, pragnienie rozwiązania drażniącej zmysły zagadki, poznania prawdy. Zaskakujący jest dla mnie pewien motyw, jaki pojawia się w tej powieści, a mianowicie – wskrzeszanie do życia. Zauważyłam pewne podobieństwo z Frankensteinem (wersja książkowa, jak i fimowa), który mógł być źródłem z którego King zaczerpnął pomysł. Jednak to zaledwie kilka kropel, w przeciwieństwie do opowieści filmowej – Frankenweenie, którego twórca pełnymi garściami, jakby zaczerpnął z obydwu źródeł, a zwłaszcza z ,,Cmętarza zwieżąt”. Warto przyjrzeć się tym podobieństwom, w jaki sposób każda z wersji przedstawia swojego ,,feniksa z popiołu” , jak inspirujące i intrygujące są te pomysły.

Nie chcę zdradzać fabuły książki, bo myślę, że warto samemu wejść w ten mrok i doświadczyć czegoś, co na pewno pozostanie w nas na zawsze. W moim subiektywnym odczuciu, ta książka jest jedną z lepszych Stephena Kinga, obok m.in. ,,Misery”, ,,Lśnienia”, ,,Miasteczka Salem”, czy zbioru - minipowieści ,,Cztery pory roku” (,,Skazani na Shawshank”, ,,Zdolny uczeń”, ,,Metoda oddychania’’, ,,Ciało”). Obecnie, coraz częściej wśród faworytów Stephena Kinga, jak i nie tylko, pojawiają się negatywne opinie, co do ostatnio wydawanych powieści (począwszy choćby od mega powieści ,,Doktor sen”). A więc pojawia się pytanie, czy literackie światy Stephena Kinga już się przejadły czytelnikom? A może wypala się sam autor, nie zaskakuje już tym, co ma do zaoferowania? (niegdyś, sypał pomysłami, które wyciągał niczym asy z rękawa). Dawniej, nie tyle reklamy kusiły do czytania jego książek, komercyjna otoczka, co nasza nieprzymuszona wola. Pokusa, którą zasiał w nas, aby z niecierpliwością czekać na każdą nową jego opowieść.  A może odchodzi w zapomnienie, bo coraz częściej pojawiają się nowi twórcy opowieści grozy?(sprawniej wpasowują się w gusta, zapotrzebowania czytelnicze). To tylko spekulacje, jednak ja zawsze pokornie kłaniam się opowieściom Kinga,  wraz z nimi wchodziłam w dorosłość. Fascynuje mnie wylewność opisów, kunsztowna projekcja światów i postaci, tuzin pomysłów przyprawiających o dreszcze, zaskakujące zwroty akcji, erudycja, co czyni  go ,,mistrzem  grozy” (nikt nie będzie w stanie umniejszyć, czy odebrać mu tego tytułu). Nawet jeśli  ,,mistrzowi horroru" przyjdzie zejść ze sceny, zawsze właściwie będzie na niej stał,  gdy tylko ktoś sięgnie po jego powieści. 

Polecam ,,Cmęntarz zwieżąt”, jak i wiele innych powieści Stephena Kinga! A sama powracam do intrygującej lektury ,,Martwa strefa".






wtorek, 6 stycznia 2015

7 PRZYKAZANIE ...

Źródło oprawy graficznej:
 https://duchowaadopcjaprzyjaciela.wordpress.com/2012/11/13/rozwazania-o-dekalogu-cz-1/


NIE KRADNIJ


     Raczej większość z Nas ma świadomość znaczenia Dekalogu, który zarzekliśmy się przestrzegać, zwłaszcza odkąd przystąpiliśmy do I Komunii Świętej (pomijając osoby, które tego nie uczyniły z wiadomych im przyczyn np. wyznają inną wiarę). Niestety zostaliśmy wystawieni na pokusy, które wciąż czyhają, omamiają nas i czasem zdarza nam się słabość, uległość. Jednak bywa, że spowiedź nie daje ukojenia. Czujemy się, jakbyśmy nosili ze sobą wielki ciężar. Toczy się każdego dnia, nie daje nam spokojnie zasnąć. Nawet wówczas, a może zwłaszcza wtedy, gdy budzimy się powoli świadomość popełnionego czynu drąży w nas coś, co niszczy nas samych. Możemy wyjawić prawdę temu, komu wyrządziliśmy krzywdę. Jednak i wtedy może być za późno. Już się stało. Pozostaje nam już tylko - próbować żyć dalej z tym, aby z czasem ciężar zelżał, ból tajał, sumienie dawało spokojnie spać. I oto doświadczamy czegoś, co nazywamy - ,,uczeniem się na własnych błędach". Niektórzy wynoszą z tego pouczenie, aby już nigdy nie wchodzić do tej samej rzeki, ale są i tacy, co zdolni są ciągle popełniać te same błędy i krzywdzą innych. Tym nawiązaniem do biblijnych przykazań, natury człowieka, który pomimo wyrządzanego zła stara się  powrócić na dobrą ścieżkę - chcę przywołać dwa przykłady, które zilustrowałyby podjętą przeze mnie problematykę. Pierwszy z nich jest rzeczywistą sytuacją, jaka miała miejsce w roku 2014 pomiędzy niepełnoletnią wówczas dziewczynką, a dorosłą już kobietą (pokrzywdzoną). Drugi natomiast jest fikcyjną prezentacją w formie filmu, ale znakomitą analogią do pierwszego przykładu, czyli kradzieży czyjegoś pomysłu. I wówczas wyłania się problem, nie każdy ma świadomość istnienia, jak i konsekwencji z naruszenia praw autorskich, które reguluje Ustawa z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 90, poz. 631). 

     W ostatnim czasie kładzie się coraz większy nacisk na ochronę praw autorskich, powstał w tym celu m.in. system antyplagiatowy. Wykorzystując czyjeś pomysły często zaniedbuje się przywoływania źródła, z którego pochodzi przywłaszczenie. W konsekwencji tego, dochodzi do procederu zwanego plagiatem, czyli kradzieży własności intelektualnej; literackiej, artystycznej, naukowej. Stąd też plagiatem nie jest wyłącznie przepisanie cudzej pracy naukowej i przedstawienie jej z własnym nazwiskiem. Plagiatem jest także każdorazowe skopiowanie cudzego dzieła, jego fragmentu, cząstki i podanie, jako własnej, a także przywłaszczanie grafiki, fotografii, wszelkiej twórczości artystycznej. Powołując się na taką definicję plagiatu za pośrednictwem strony www.gazetaprawna.plw zupełności zgadzam się również z uwagą, że: Plagiat to obecnie najczęściej efekt nieświadomych działań młodych internautów. Czasem nie wystarczą ostrzeżenia zawarte na niektórych portalach, blogach o naruszeniach związanych z dopuszczeniem się kopiowania zawartości bez zgody autora. Myślę, że dodatkowym środkiem zapobiegawczym, mogłyby okazać się dodatkowe godziny lekcyjne angażujące dzieci i młodzież w znajomość praw i obowiązków człowieka, a szczególnie praw autorskich. Niestety, nie sposób uchylić się od odpowiedzialności karnej, powołując się głównie na nieświadomość istnienia obowiązujących każdego człowieka praw autorskich (w przypadku niepełnoletnich, kara obowiązuje opiekunów poszkodowanego) i wynikających z naruszenia ich konsekwencji - więcej o tym można przeczytać w zamieszczonym powyżej linku, jak i na wielu innych stronach internetowych. A teraz czas na bolesną prawdę...


źródło grafiki:
 http://lubimyczytac.pl/ksiazka/147258/yakuza-blizniacza-krew

     Nawiązując do okładki książki zamieszczonej powyżej, mamy odniesienie do prawdziwej sytuacji, która zaistniała w związku z naruszeniem praw autorskich blogerki Joanny Gałeckiej  22-letniej studentki architektury na Politechnice Warszawskiej. Plagiatu dopuściła się 13-letnia Agata Romaniuk. Chora na raka dziewczynka przyznała, że ''pożyczyła" z bloga studentki połowę treści do książki  "Yakuza: Bliźniacza krew". O całym zajściu można przeczytać na stronie:  m.wyborcza.plPoszkodowana zarzuciła plagiatorce, że dopuściła się ''transferu własności intelektualnej bez jej zgody". Trudno w tej sytuacji pozostać obojętnym, wydaje się, że w zaistniałej sytuacji trudno stanąć po jednej ze stron. Szala współczucia waha się między prawdziwą autorką, a chorą na raka dziewczynką. Wydaniem książki zajęło się Wydawnictwo Bellona, chcąc tym sposobem spełnić marzenie dziewczynki, mimo, że książki nie uznano za błyskotliwą. Poszkodowana blogerka upominając się o swoje prawa, wyjaśniła, że nie zależy jej na wtrąceniu plagiatorki do więzienia, ale uważa, że: zarobiła na czymś, co nie należy do niej. A lata mojej pracy poszły na marne. Nikt już nie wyda mi tej opowieści. Nie chcę pieniędzy dla siebie, ale na przykład na Fundację Wspierania Twórczości Kultury i Sztuki. Myślę, że najpierw postaram się o ugodę, żeby sprawa nie trwała latami. Więcej o tym konflikcie można doczytać na przywołanej powyżej stronie, skąd zaczerpnęłam wszelkie informacje. Wiadomym jest, że cała odpowiedzialność za naruszenie praw spada w tym przypadku na rodziców dziewczynki. Na pewno taki obrót spraw, których nie spodziewali się zarówno rodzice, jak i sama plagiatorka doprowadził do przewartościowania marzeń, które obróciły się w pył, budowane na niestabilnych fundamentach. Pozostaje pytanie - jak żyć dalej, z kłamstwem, które wyszło na jaw? Prawdą, która ujrzała światło dzienne? Te pytania powinien zadać sobie każdy z nas, zanim dopuści się podobnych czynów, zanim nastąpi na minę - wiedząc, że nie ma już odwrotu. A odpowiedzi? Każdy z nas jest ,,kowalem własnego losu'', należy szukać odpowiedzi w nas samych, żeby móc żyć w zgodzie ze światem, z sobą samym. Niezależnie od tego, jaką podejmiemy decyzję, najbardziej dotkliwa ocena to nie ta, jaka płynie z otoczenia, ale własna ocena. Sumienie.

,,Między wierszami"- kadr z filmu, źródło:
 http://www.filmweb.pl/film/Mi%C4%99dzy+wierszami-2012-617120/photos/328184

     Walka z sumieniem. Tak właśnie mogłabym rozpocząć wstęp do kolejnej sytuacji, tym razem fikcyjnej, w której też zaistniało naruszenie praw autorskich. A mianowicie, chcę przywołać film z 2012 - dramat w reżyserii Briana Klugmana i Lee Sternhala pt. - ,,Między wierszami". Więcej szczegółów z  fabuły dramatu, obsadzie aktorskiej - Jeremego Iromsa (poszkodowanego starca) i Bradleya Coopera (młodego niespełnionego pisarza, który dopuszcza się plagiatu) oraz pozostałych - znajdziemy na portalu Filmweb.pl . Ja skupię się na zarysie fabuły i wyłaniających się w toku wydarzeń istotnych przemyśleń poszkodowanego, który kieruje je pod adresem plagiatora.

Film ,,Między wierszami" jest opowieścią o młodym pisarzu Rorym Jansenie, którego marzeniem jest sukces na rynku literackim. Mimo usilnych prób pisarskich, Jansena spotykają odmowy ze strony wydawnictw, nikt nie podejmuje się wydać jego powieści. Debiut literacki okazuje się niespełniony, ale do pewnego czasu. Rory odnajduje w skórzanej teczce zakupionej w antykwariacie maszynopis, który staje się dla niego zarówno wybawieniem, jak i przekleństwem. Początkowo walczył z pokusą, starał się odsunąć od siebie haniebny czyn, sumienie nie dawało mu spokoju, myśli krążyły wokół jednego, aż uległ:

Nie wiedział dlaczego to robi. Chciał poczuć, jak te słowa przechodzą przez jego palce, przez jego umysł. Przepisał wszystko słowo w słowo (...) Nie poprawił nawet błędów.

 Powieść ,,The window tears" (,,Łzy w oknie") sygnowana nazwiskiem Rorego Jansena, okazała się ponadczasowym dziełem, bestsellerem, który zaskarbił serca nie tylko czytelników, ale i krytyków świeżością pomysłu, mądrością słów, wyszukanym przesłaniem. I w ten sposób, młody człowiek stał na szczycie swojej kariery, rozchwytywany przez media, oszołomiony swoim sukcesem i wydawało się, że już nigdy nie poczuje smaku goryczy. Aż pewnego dnia, niespodziewanie, dyskretnie pojawia się w jego życiu pewien starzec. I to jego opowieść życia, którą wyjawia Jansenowi, sprawia, że cała prawda o dziele ,,Łzy w oknie", kryje się między wierszami... A mianowicie; w uczuciach, jakie towarzyszyły niegdyś starcowi, rozterkach, jakich doświadczył, w prawdzie, jaka dotkliwie niszczyła jego życie, które stało się tragedią, gdy pojął, że ,,słowo kochał bardziej niż kobietę, która go natchnęła" (pełna historia życia starca, jako młodzieńca i miłość, którą utracił z własnej woli). U kresu życia, gdy starzec był już niemal pewien, że nic już go nie zaskoczy, że wszystko całkowicie przepadło wraz ze skórzaną teczką z maszynopisem;

Długo po tym, jak te wydarzenia [lata młodości, jakie streścił rozmówcy] wyblakły w przeszłości, młody człowiek, teraz już starzec wszedł do księgarni. W ulotce pisali, że autorem jest młody człowiek, który ma coś ciekawego do powiedzenia.

Starzec natknął się na książkę Rorego Jansona, a ta okazała się opowieścią o jego życiu. Prawowity autor powstrzymał się od zarzutów, nie chciał zadośćuczynienia, a jedynie zależało mu aby powiadomić o swoim odkryciu fałszywego pisarza. Początkowo Rory wykręca się, traktuje tę sytuację, jako nieporozumienie. Starzec przyjmuje ze spokojem żałosną wymówkę, daje do zrozumienia winowajcy, że z całej tej sutuacji dotkliwie odczuł wyłącznie przywłaszczenie części jego życia:

To moje słowa, moja historia (...). Nie wiem dlaczego to zrobiłeś i nie obchodzi mnie to. Uznałem tylko, że powinieneś poznać tę historię, gdyby ktoś cię spytał. Może teraz masz materiał na następną książkę.

Poszkodowany wydaje się mniej przejęty całym tym zajściem, nawet dość powściągliwie okazuje zdenerwowanie. Dopuszcza się jedynie, w odpowiednich momentach oszczerstw, które mają odsłonić nikczemność, spotęgować zażenowanie i wprowadzić w jeszcze większe zakłopotanie plagiatora. W momencie, gdy jeszcze niczego nieświadomy Jansen sięga po egzemplarz książki od starca, gdzie ma złożyć swój podpis i prosi o długopis, ten zarzuca mu pewien nietakt: ,,Pisarz bez długopisa...'', zaś potem wielokrotnie określa go mianem ,,nikczemnika" i z pełną ironią wyśmiewa tytuł książki, nazywając go ,,głupim". Takie zachowanie starca okazuje się niesatysfakcjonujące dla Jansena, który przy kolejnym spotkaniu próbuje oddać całą należność prawowitemu autorowi, zastrzega się wycofać swoje nazwisko z egzemplarzy, przyznać do popełnionego błędu publicznie. Starzec jednak nie jest ustępliwy, jego duma nie pozwala mu na to. Niczego nie chce od złodzieja, który okradł go z własnego życia. Wie, że piętno prawdy będzie prześladowało Jansena, do końca życia. Daje mu natomiast wskazówkę/ prośbę, aby szedł przed siebie, nie oglądając się na przeszłość, bo: ,,wszyscy dokonujemy wyborów, sztuką jest żyć z konsekwencjami. I nikt ci nie pomoże." W kilka tygodni po tej rozmowie, ostatniej już, starzec umiera (według relacji Rorego), zabiera wraz ze sobą tajemnicę. Plagiator dochodząc do wniosku, że ,,prawda go wyzwoli", przyznaje się do winy dwóm osobom. Zwierza się z kłamstwa najpierw żonie, która robi mu wyrzuty; czy przepisując czyjeś pomysły, zastanawiał się nad wpływem tego postępowania na niego, ich życie? Odtąd mimo wszelkich prób, małżeństwo zaczyna się sypać. Następnie wydawca, który dowiaduje się prawdy od Jansena nie chce słyszeć o wycofywaniu nazwiska, wymusza zatuszowanie przestępstwa, kryje winowajcę wiedząc, jak prawda okaleczyłaby reputację wydawnictwa. 

Rory Jansen, jaką wynosi lekcję z tego, co go spotkało? Pozostawię to w tajemnicy, aby każdy mógł obejrzeć film nie znając zakończenia, które mnie osobiście zaskoczyło. Właściwie już początek filmu, jak i jego finał zdradzają, w jaki sposób Rory Jansen próbuje podjąć się naprawy błędu; niemożliwego do odwołania, zrehabilitować swoją duszę, uspokoić sumienie. Ponadto film jest warty uwagi jeszcze z innego powodu,  niesie przesłanie,  istotne w kwestii spojrzenia na literaturę, jako nośnika zarówno prawdy, jak i fikcji, których nie sposób odróżnić.


,,Między wierszami" - kadr z filmu, źródło:
http://www.filmweb.pl/film/Mi%C4%99dzy+wierszami-2012-617120/photos/328177

     I tym sposobem kończę moje rozważania, zachęcam do obejrzenia filmu i do rozwagi, wszelkiej ostrożności przy - cytowaniu, przytaczaniu, zapożyczaniu, pożyczaniu, pobieraniu, udostępnianiu, wszelkim transferze danych. Zwłaszcza w internecie. Niestety, czasem nieświadomie możemy wyrządzić nie tylko komuś, ale i sobie  krzywdę.


*Wszelkie przytoczone słowa, które zostały zaznaczone kursywą, czy poprzez cudzysłów, pochodzą z zamieszczonych linków źródłowych, a w przypadku filmu są wynikiem zapisu zasłyszanych przeze mnie słów wypowiadanych przez aktorów i mogą nieznacznie odbiegać od scenariusza filmowego.




sobota, 3 stycznia 2015

SUPEŁ


MIŁOWANIE KATA   ROMAN BRATNY


Wydawnictwo:   Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej
data wydania:     1986 (data przybliżona)
ISBN:                   83-11-07390-2
liczba stron:        175



          Wydobyty moją ciekawością z zapomnianego świata, wciąż ,,żywy" tekst, który warto przypomnieć jednym, drugim zaś przybliżyć jego wartość.  Sięgnięcie po powieść Romana Bratnego może umilić czas przy kawie, herbacie...  zimową, wieczorową porą. Bo warto nieustannie poznawać historię naszego kraju, i ludzi których los na zawsze został z góry przesądzony.


,,Muszę to opisać po prostu tak, jak zostało utrwalone. Nie w grubych książkach historyków, nie w powieściach, nie w tomach pamiętników. Jak zostało w pamięci. Nie w ,,pamięci narodu”, nie w nie istniejącej ,,pamięci historii”. W pamięci jednego niespełna dwudziestoletniego człowieka, którego los wypadło mi utrwalić w tej opowieści."

Deklaracja, jaką zamieścił autor w ,,Miłowaniu kata” jest misją utrwalenia świata, jaki przeminął, a którego sam doświadczył. Bratny zwraca uwagę na sposób uchwycenia istotnego problemu – jednostkowości w doświadczeniu wojny, jej wpływ na psychikę oraz dalsze losy bohatera.

Problem podejmowany wielokrotnie przez pisarza, jakim jest ukazanie powojennych losów  pokolenia Armii Krajowej został również zawarty w powieści ,,Kolumbowie. Rocznik 20” wydanej w 1957 r. Powieść ta przyniosła pisarzowi popularność. Zajęła jedno z pierwszych miejsc we współczesnej literaturze, stała się niczym pomnik literacki wystawiony żołnierzom AK. Żadna inna powieść nie doczekała się takiej popularności. Twórczość Romana Bratnego poza ,,Kolumbowie…” została skazana na zapomnienie. Główną z przyczyn tego zapomnienia jest prawdopodobnie styl pisarski cechujący Bratnego. Powieści i opowiadania pisarza powstawały w pośpiechu, jakby popędzany był przez czytelników. W czasach, w których powstawały jego dzieła panowało ogromne zapotrzebowanie czytelnicze na ,,literaturę świadczącą”. Wyobraźnia pisarska dominuje nad stylistyką u Bratnego, stąd częsta niedbałość przejawiająca się w nieuporządkowaniu fabularnym i kompozycyjnym. Techniczna niepoprawność pisarza jednak nie wyklucza odnalezienia w jego dziełach tego, co wartościowe. Decydujący wpływ na kształt i wartość dzieł odegrało podejście pisarza: 

,,Czemu właściwie piszę? Żeby nie zginął świat, wymyślony przeze mnie, ale dla mnie – twórcy, realnie istniejący. Nie zapisany przepadnie jakiś potencjalny byt, który się nie zrealizował. Bo dla mnie realność literackiej fikcji do tego stopnia nie ulega kwestii, że niejednokrotnie wprowadzam do książki, między bohaterów fikcyjnych, ludzi rzeczywiście istniejących w czasie, który opisuję.” 

Można zatem doszukiwać się  w wykreowanym fikcyjnym bohaterze – Jakubie z ,,Miłowania kata” realnego  odpowiednika, jakim byłby autor. Sama biografia Bratnego naprowadza na tego typu skojarzenia.

             Roman Bratny, a właściwie Roman Mularczyk urodził się w 1921 r. w Krakowie. Polski prozaik, poeta, publicysta i scenarzysta filmowy. Przyszły pisarz działał w warszawskiej konspiracji i tam nosił pseudonim ,,Bratny”. W 1942 r. ukończył kurs podchorążych Armii Krajowej. W 1943 roku założył podziemne pismo kulturalne młodych twórców ,,Dźwigary”, gdzie debiutował jako publicysta. Rok później opublikował swój debiutancki tomik wierszy pt. ,,Pogarda”. Brał udział w powstaniu warszawskim. Po kapitulacji w Warszawie przebywał w obozie: Lamsdorf, Sandobstel i Lubeki. W 1945 roku  po wyzwoleniu obozu przez aliantów, wyjechał do Paryża. Po powrocie do Warszawy rozpoczął studia na Akademii Nauk Politycznych i redagował czasopismo ,,Pokolenie”. W 1949 r. wyjechał do Szczecina, gdzie został kierownikiem literackim Teatru Polskiego, a od 1974 r. objął funkcję kierownika literackiego Teatru Powszechnego w Warszawie. W swej twórczości Roman Bratny podejmował poza tematem dotyczącym losów powojennych pokolenia AK (m.in. ,,Szczęśliwi i torturowani” 1959, ,,Losy” 1973) również współczesne mu wydarzenia z czasów PRL (m.in. ,,Koszenie pawi’’ 1983, ,,Rok w trumnie” 1983, ,,Upadek <>’” 1987).

Powieść wydana w 1986 r. ,,Miłowanie kata” mimo, że nie uzyskała popularności, a została ,,przemilczana” w przeciwieństwie do ,,Kolumbowie. Rocznik ‘20” według mnie warta jest poświęcenia jej uwagi. Zanim przejdziemy do czytania powieści już sam tytuł intryguje nas i nakłania do wyjaśnień. Stopniowo zostajemy wprowadzani przez  narratora trzecioosobowego w wydarzenia, których uczestnikami są bohaterowie – Jakub, Orkan, Robert, Szlachetny i Kajtek. Muszą zmierzyć się z rzeczywistością wojenną realizując rozkazy Komendy Głównej Armii Krajowej. ,,Miłowanie kata” to zarówno historia bohatera Jakuba, jak i jednocześnie wielu bezimiennych bohaterów tamtych dni. Autor książki nie wymienia z nazwiska ani jednego z konspiracyjnych żołnierzy. To był tłum bezimiennych bohaterów, walczących o niepodległą Polskę. Jednak Bratnemu nie chodziło o ukazanie typowych zmagań w walce, jako kreacji postaw żołnierzy; ich męstwa, poświęcenia, patriotyzmu. Pisarz w swej powieści skupił się na wydobyciu przeżyć wewnętrznych bohatera - Jakuba uwikłanego w wojnę. W tym celu wprowadził również narrację pierwszoosobową. Jakub zdradzając czytelnikowi swoje lęki, zwątpienia i rozterki zyskuje większe zrozumienie u czytelnika nawet wówczas, gdy podejmuje się ,,nieetycznych czynów”.  Ponadto w powieści można odnaleźć coś, co łączy czytelnika współczesnego z bohaterem  osadzonym w odmiennych realiach. Ten punkt wspólny, a zarazem determinujący losy człowieka odnajdujemy w wypowiedzi bohatera: ,,Gdzie jest sens, jeśli taka jest prawda, że nic nie wynika z niczego, a wszystko wiąże się z wszystkim w jeden ogromny nie do rozwiązania, nie do zrozumienia supeł.” Bohater wypowiada te słowa wówczas, gdy udaje mu się uniknąć śmierci. Okazuje się, że losy Jakuba zależą również od tego co nazywa supłem, którym jest przypadek. Towarzyszy on bohaterowi odkąd czytelnik wkracza do jego świata (tego zewnętrznego, jak i wewnętrznego). Jakub uchodzi z życiem dzięki przypadkowi. Najpierw podczas nieudanej akcji będącej zamachem na sturmbanfuhrera Bohlena; gdy broń z ostatnim pociskiem wymierzona w siebie samego w ‘chwili bez wyjścia’ nie wypala, wówczas gdy wybawieniem od ujęcia go przez Gestapo okazuje się przetarte sznurowadło, czy przedwczesne odejście spod kamienicy, gdzie pozostawił ukochaną kobietę - Annę, która w wyniku ostrzału została przysypana gruzem. Codzienność przesycona niepewnością o przetrwanie nieobca jest również współczesnemu czytelnikowi. Jednak czytelnik może przeczuwać jedynie, jak została zachwiana psychika bohatera zdeterminowanego przez wojnę. Szczególnym przykładem jest rozczarowanie, jakie wyraził Jakub wobec czasów w których jego młodość naznaczona wojną nie pozwoliła mu na ‘naturalną miłość’: ,,Widzi pochyloną nad sobą chudziutką twarz Anny. I nagle budzi się w nim poczucie krzywdy. Nasza scena balkonowa – myśli. Gdzieś na świecie bawią się w Romea i Julię, deklarują o miłości, a oni tu, w ponurym zgrzycie miotającego miny działa kolejowego, w grzmocie samolotów, które zabrały im niebo.” Poczucie krzywdy, utraconej młodości, śmierć ukochanej osoby, temu wszystkiemu winna jest według bohatera Ojczyzna, którą utożsamia z Hitlerem: ,,Ojczyzno, tyś jest …Hitlerem. Jeśli każesz mi robić to co zrobiłem”. Bohater wówczas jest w stanie zrozumieć czemu świat i jego czyny są złem, wydaje osąd: ,,To świat Hitlera jest przerażający, nie nasz, nie nasz…” Buntuje się przeciw światu określając go, jako: ,,straszna Ojczyzna”, a po wojnie zaś stwierdza: ,,Ojczyzna zwróciła mu ją z powrotem (nowa Anna). Bo ona to zdumiewające poczucie odzyskanej ciągłości”. W pewnym momencie bohater, którego haniebny czyn wyszedł na jaw wyznaje: ,,Przypomniała sobie o mnie Ojczyzna”. Jednak, czy i w tej sytuacji losy bohatera nie otarły się o przypadek? (odzyskał Annę, która przypominała mu tę, jaką stracił podczas wojny). Czy nie zaciążyły nad nimi czynniki determinujące? (za zbrodnię musi też ponieść karę), które wpłynęły na tragizm bohatera próbującego wyzwolić swoją spaczoną psychikę, pogodzić się z przejściem ze świata drapieżników do świata zwykłej egzystencji. Jakub musi poradzić sobie z komunistyczną rzeczywistością i stawianiem bohaterów w roli oprawców. W momencie, kiedy ,,nowa Anna’’ wyjawia Jakubowi jeszcze nieświadoma niczego, że  zamordowany – Krysztan, o którym napisano w tygodniku to jej ojciec, czytelnik jest już w stanie skojarzyć wymowę tytułu. Wówczas najpełniej uwidacznia się tragizm bohatera, który okazał się katem miłowanym (ukochanym) przez córkę zabitego. Wprowadzanie przez narratora w psychikę bohatera  – który wyłania głębię swoich przeżyć, szuka usprawiedliwień dla swoich czynów, uświadamia to, co jest wbrew niemu samemu (wykonywanie wyroków nie leży w jego naturze)  powoduje, że czytelnik odczuwa tragizm jego przeżyć. Bratny w niezwykły sposób wykreował postać Jakuba sprawiając, że sam czytelnik jest w stanie stanąć w obronie kata. Autor ,,Miłowania kata” szczególną uwagę zwraca na stan uczuć bohatera wobec dwóch kobiet. Chce podkreślić rolę miłości, jaka  dawała bohaterowi w czasie wojny – oparcie, a po niej – namiastkę marzenia o wolności, czasach pokoju. Z wątkiem miłosnym związana jest niezwykła nastrojowość przejawiająca się symboliką wolności utożsamianą z ptakami. Motyw ptaków: gęsi, gołębi, sójek stale przewija się przez powieść. Najpierw Jakub widzi w nich tylko zniewolenie: ,,Patrz litera V – powiedziała. Jakub patrzył. Ale nie widział znaku zwycięstwa. Widział wolne ptaki wracające do jakiejś dalekiej czystej ojczyzny.” Dopiero po wojnie ptaki objawiały mu nadzieję: ,,(…) wołanie dzikich gęsi. W tym głosie, który płynął z nieba ku umęczonemu miastu, była jakaś zapowiedź życia…”. Wspomnienia i spostrzeżenia Anny wobec ptaków, przywoływanie ich nazw podczas odbywania kary więziennej, a następnie odczytywanie z ich odgłosu pozytywnych przesłań sprawiło, że Jakub podjął po wojnie studia ornitologiczne. Wolność jednak okazuje się ‘martwą sójką’ niegdyś ukochanym ptakiem, jaki umiera w szponach jastrzębia na oczach ,,nowej Anny”, wówczas wypowiada ona kluczowe słowa:,,(…)Wszystko mordercy. U ptaków jest tak samo…- powiedziała to cicho, jakby się bała rozgłosić straszną tajemnicę. A Jakubem wstrząsnął dreszcz.” Z czasem Anna dowiaduje się o ,,jastrzębiej naturze” Jakuba, co wpłynie na jej psychikę – strach przed ptakami.


            Podsumowując sądzę, że przybliżona przeze mnie powieść ,,Miłowanie kata” posiada głębszą treść, w której czytelnik może odnaleźć nie tylko informacje na temat wydarzeń lat wojny i okupacji Polski, ale również skutki, jakie wywarła na psychikę człowieka. Wewnętrzna refleksja bohatera wzbogaca nasze spostrzeżenia odnośnie wydarzeń, które minęły. Uświadamia nam, że często zapatrzeni w przyszłość zapominamy o przeszłości, a to ona kształtuje w głównej mierze nasz los. Choćby ciągłe poczucie zagrożenia (nie tyle lęk o własne życie, co przed utratą ukochanej osoby), jakie towarzyszyło bohaterowi i nie opuściło go nawet po wojnie. Wymiar jednostkowego doświadczenia, jaki w powieści zawarł autor sprawia, że każdy czytelnik może odnieść go do własnego losu i zrozumieć, jak cenne jest życie w wolnym kraju.



( źródło obrazu: http://www.gumience24.pl/news.php?extend.262.2)