poniedziałek, 16 stycznia 2017

Zanim KOT zaczął CZYTAĆ...

Ze Starego Brusa - Na Jarzębinową przybyła mała...



... bura kulka. Z całej rodzinki różnokolorowych kotów wybrałam właśnie ją. Miał być kotek, ale po pewnym czasie okazało się, że zaszła pomyłka i tak oto mamy kotkę. Taka sytuacja sprawiła, że kotka miała wiele imion oraz w zależności od tego kto zwracał się do niej. Był to najpierw Hans, Maciuś, a czasem też Hansiczka, Dziabdulka, ale najczęściej wołamy na nią po prostu - Kotek, i tak już pozostało. Pomysł żeby kot uczestniczył na moim blogu (zaktualizowałam adres) wiąże się z chęcią odświeżenia bloga i podzielenia się swoimi uzależnieniami tj. kociomania, książkomania, społeczne rozdrażnienie, nostalgia hmm... może już wystarczy ;-). Z potrzeby precyzyjniejszego nazewnictwa na blogu Kotek będzie nazywany też Jarzębinką (może przyjmie się również poza blogiem?;-)).

     Kotek pojawił się u nas w marcu 2015r. Od samego początku nie było mu łatwo z zaaklimatyzowaniem. Wiadomo, taka sytuacja dotyczy większości kotów, nie tylko tych rasowych, jak nasz syberyjski. Jarzębinka wyjątkowo nie lubi podróżować - to ją stresuje (jak tylko zauważy, że pakujemy ją i wyciągamy transporter to chowa się), ale po pewnym czasie potrafi dostosować do nowego miejsca. Pojawiła się u nas najpierw na Staszica*, przebywając wśród ludzi przełamała swoją dziką naturę. Lubi być głaskana, bliżej jej z zachowania do typowego kota dachowca, z tym, że jest bardziej ''porządna'', sporadycznie potrafi narozrabiać (np. stłuc coś, podrapać). Od samego początku lubiła schować się, zaszyć w jakimś zakamarku i nawet zdrzemnąć tam.




Poznawanie świata, otoczenia, wzajemne relacje - wszystko to przebiegało niepewnie, ale z wielkim zaintrygowaniem, zaangażowaniem i troską. Wiadomo przecież, że ''Czym skorupka nasiąknie za młodu...'', dlatego pielęgnacja; odpowiednie żywienie, dbałość o higienę i toaletę to podstawa, a reszta przyjdzie z czasem.
     
     Młodość zastała Jarzębinkę na Krokusowej*, gdzie coraz lepiej poznawaliśmy jej koci charakter, i tu właśnie odkryliśmy, że uwielbia przesiadywać w oknie.


Taka forma spędzania czasu dominuje nad zabawą, choć Jarzębinka to również żywiołowy kot. Wystarczą jej piłeczki, kulki z papieru, czy zakrętki aby łapki poszły w ruch! Parząc na Jarzębinkę nie potrafiłam oprzeć się pokusie fotografowania jej, także z ukrycia, stąd zdjęcia powyżej. I tak oto zainspirowana kocim światem poszłam dalej... 


KOT poznaje książki,  Kotek  zaczął czytać: 



     Kotek dorastał w środowisku, gdzie książki to nie dodatek, ale ważny składnik mojej codzienności. Podobnie jak świat za oknem, dla zwierzęcia książka jest równie interesująca, jest niespodzianką, czymś co trzeba poznać zmysłami - węchem, dotykiem i wzrokiem. Spójrzmy, czy ten koci wzrok na zdjęciu powyżej nie woła prosząc: Poczytamy?! ;-) Ze wszystkich książek dla dzieci, jakie przewinęły się przez łapki kota największe uznanie do tej pory zyskała książka Lotty Olsson Dziwne zwierzęta. Moją opinię można znaleźć tutaj:  

To niewielkich rozmiarów książka o ciepłej grafice, ale wielka pod względem zawartych w niej treści. Zarówno nietuzinkowi bohaterowie - mrówkojad, orzesznica, jak i ich perypetie, podejmowane problemy i zawarty w tej książeczce humor sprawiają, że nie sposób sięgnąć po nią tylko raz! Warte poznania są też inne książki tej serii, nakładem Wydawnictwa Zakamarki ostatnio ukazała się kolejna część Sam w domu:

Jarzębinka poleca  Dziwne zwierzęta, jako czytankę na dobranoc dla dzieci oraz pewnego rodzaju odskocznię od codzienności tym wyrośniętym dzieciom także ;-)! Literatura kierowana dla dzieci jest tak niezwykła, bogata w treści, barwna i często zabawna, że czasem nie sposób nie sięgnąć po nią będąc już dorosłym, zwłaszcza gdy z wiekiem coraz bardziej ciągnie nas do dzieciństwa, tego co minione. Poza tym lubię wiedzieć, co ''w trawie piszczy'' żeby m.in. doradzić komuś odpowiednią dla jego dziecka książkę. 
     
     A Wy, macie jakąś swoją ulubioną książkę z dzieciństwa, albo odkryliście coś wartego uwagi wśród literatury dziecięcej? Podzielcie się swoimi wrażeniami. 
Zapraszam niebawem na kolejny post o tym, jak Jarzębinka wreszcie dotarła Na Jarzębinową* ;-) i jakie książki tutaj odkryła. Pozdrawiamy! 

A tymczasem Kotek czyta kolejną książkę;-) 









Ps Poza właściwą nazwą miejscowości - Stary Brus, *na Staszica, "na Krokusowej i * Na Jarzębinowej  to nazwy ulic, które przyjęłam, jako określenie miejsca od-do. Intrygujące jest to, że z przeprowadzką wiązało się osiedlenie na ulicy, której nazwa jest odpowiednikiem rośliny - Krokusowa, a teraz - Jarzębinowa. Dla osoby pochodzącej z miejscowości, w której nazwie króluje Dąb, to miła niespodzianka. Jestem zwolenniczką nazywania nowych miejsc posługując się nazwami roślin, a nawet zwierząt ;-) To takie naturalne i dumnie brzmi!