poniedziałek, 29 grudnia 2014

LBA TAG




Po raz pierwszy spotykam się z Liebster Blog Award, z pewnego rodzaju grą-zabawą, która kojarzy mi się z łańcuszkami, jakie nie raz krążą w internecie. Jednak różni się tym, że nie ma w niej groźby, że jeśli nie wykonam zadania, grozi mi coś przykrego. Podoba mi się natomiast jej cel – angażuje osoby blogujące, zwiększa szansę na poznawanie innych blogów, samych blogujących, a także przynosi trochę uciechy. Miło jest zostać wyróżnionym przez kogoś i przede wszystkim – móc pokazać się innym, co ułatwia ta zabawa. Dziękuję więc za nominację, jaką otrzymałam od  Agnieszki Kozioł autorki bloga Z głową w chmurach:
 http://zaczytana-aga.blogspot.com/


Zasady LBA TAG:

Nominacja do Liebster Award Blog  jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu  nominacji  należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która  wyróżniła Twój blog. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.


      A oto pytania i odpowiedzi:


1. Jak spędzasz wolny czas?

Wolny czas, co to takiego? Jeśli mam na myśli czas poza obowiązkami, to spędzam go robiąc to, co lubię i na co w danej chwili mam ochotę. Najczęściej czytam książki, oglądam specjalnie wyszukane przeze mnie filmy (nie preferuję tv), czasem przeglądam portale poświęcone literaturze. A jeśli za oknem pogoda jest łaskawa, odbywam relaksujące wojaże po okolicy, jazdę na rowerze, czy spotkam się z najbliższymi – właśnie tak wypełniam swój wolny czas.

2. Dlaczego czytasz książki?

Książki pozwalają mi podróżować po rozmaitych światach, poznawać je, smakować. Dzięki książkom mogę przenieść się ponad rzeczywistość, wzbogacić swoją wyobraźnię, poznawać życie z każdej perspektywy i co najważniejsze, książka umożliwa własną interpretację w przeciwieństwie do ekranizacji, jaka może nas rozczarować.

3. Wolisz książkę czy jej ekranizację?

Tak, jak powyżej opisałam – książka daje więcej możliwości, jakich pozbawia nas ekranizacja. Jednak, nie każdy wybiera wysiłek intelektualny, czasem w ramach relaksu po ciężkim dniu pracy miło jest zapatrzeć się w ekran, dać ponieść się grze aktorskiej, rozkoszować się akcją, która czasem nie wymaga od nas skupienia.  Stąd też  ‘’wszystko zależy od...’’, jednak mój głos zawsze będzie należał do książek! Raczej wszystkie książki wolę bardziej, niż ich ekranizacje, aczkolwiek poza jedną tj. ,,Władca pierścienia” Tolkiena. Nie zdołałam dobrnąć do połowy książki, przepełnionej gmatwaniną różnych miejsc, nazw. A film, okazał się prześcignąć moje wszelkie wyobrażenia o przedziwnych istotach, przepiękne widoki, dziwne miejsca... zasługuje na dużego plusa, jakiego daję mu z podziwem!

4. Co najlepiej wyraża ciebie?

Wrażliwość, z którą wiąże się nieśmiałość i emocjonalne podchodzenie do życia, ciągłe poszukiwanie własnego miejsca, fascynacja naturą, sztuką oraz wszelkimi zjawiskami z pogranicza surrealizmu, hiperrealizmu, snów itp.. Możliwe, że te właśnie cechy popychają mnie w świat książek.

5. Jaki gatunek literacki jest najbliższy twemu sercu?

Nigdy nie zamykam się w jednym gatunku, czy to wybierając książki, czy w odniesieniu do muzyki, filmów, dzieł sztuki. Zwykle o tym, po co sięgnę decyduje okoliczność, czy samopoczucie. Mam swoich ulubieńców, chyba jak każdy. Jeśli chodzi o książki, najczęściej sięgam po kryminały lub obyczajowe powieści, ale w porywie potrafię przeczytać romans, biografię, czy nawet historyczną książkę. Ostatnio stronię od fantastyki, ale chętnie czytam powieści Jonathana Carrola. Trudno jest określić, co lubię, a czego nie. Chyba najbardziej stronię od – poradników. Zwłaszcza sławnych ludzi, którzy przypadkowo wzięli się za pisatrstwo, czy tak, jak Beata Pawlikowska – lubią powielać swoje książki w nieskończoność, opatrując je rozmaitymi nowymi tytułami.

6. Co według ciebie charakteryzuję dobrą książkę?

Dobra książka to taka, która pozostaje na dłużej w naszej pamięci, jaką chcemy polecić innym, bo nas zachwyciła. Dlatego szczególnie ważny jest pomysł, który wyróżni daną książkę bądź nietuzinkowy sposób przedstawienia oklepanego już tematu. Ostatnio zaroiło się od książek o wampirach, mnie zaskoczyła natomiast parodia – Wampir z M3 Andrzeja Pilipiuka. Intrygująca jest pomysłowość autora, który wplata wampiryzm w sprawy narodowe, przy czym nie oszczędza nam dawki wyśmienitego humoru!

7. Czy okładka książki ma znaczenie?

Reguła, że – liczy się to, co jest w środku, a nie na zewnątrz – nie zawsze sprawdza się. Raczej większość z nas jest wzrokowcami, co obecnie wykorzystują wszelkie reklamy. Podobnie jest w przypadku okładek książek. Przyciągają te, które wyróżniają się ‘’czymś’’, zatrzymują nasze oko na sobie i nie pozostawiają nam wyboru. Niechętnie podchodzę do okładek książek młodzieżowych, zwłaszcza mieszczących się w gatunku tzw. Young adult, czy New adult. Dla mnie są kiczowate, niektóre po prostu  zwyczajne, niczym nie zachęcają do treści. Możliwe, że akurat w książkach skierowanych dla młodzieży mniejszą wagę przykłada się do szaty graficznej? Zazwyczaj w tym wieku to  moda, decyduje o tym, jakiemu autorowi poszczęści się w zjednaniu sobie czytelników. Okładka ma dla mnie szczególne znaczenie, ważne jest to by była powiązana z treścią, zachęcała, a także skrywała przesłanie, drażniła zmysły by ujarzmić dociekliwość i sięgnąć po książkę.

8. Jaka książka według ciebie byłaby fajną ekranizacją?

Jest taka seria nawet, książek powiązanych w pewien sposób ze sobą, których ekranizację chciałabym zobaczyć kiedyś. Narazie wolę nacieszyć się ich wersją książkową, czytając po raz wtórny. Jednak zastanawiam się, czy jakikolwiek reżyser, scenograf, grafik komputerowy i cała reszta ekipy filmowców – byłaby w stanie sprostać w ekranizacji dzieł Carlosa Ruiza Zafona? Ciekawe, jak wyglądałby Cmentarz Zapomnianych Ksiąg? W ogóle, czy możliwe byłoby oddanie niezwykłości klimatu, jaki unosi się podczas lektury Cień wiatru? i innych książek tego autora.

9. Czy posiadasz cytat, który ma dla ciebie duże znaczenie? Jeżeli tak, to jakie?

Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Antoine de Saint-Exupéry – Mały Książę
Dlaczego akurat ten cytat? W pkt. 4 napisałam o tym, co najlepiej mnie wyraża i odpowiedź ta wpasowuje się właśnie w ten cytat. Staram się kierować tym przesłaniem, bo zdaję sobie sprawę z ulotności tego, co głównie materialne, a prawdziwej wartości tego, co niedostępne jest naszemu wzrokowi, a ma związek głównie z uczuciami.

10. Jaką książkę wybrałabyś bądź wybrałbyś na prezent dla bliskiej osoby?

Wszystko zależy od tego, kim byłaby osoba, którą chciałabym obdarować książką. Mam na myśli upodobania, co do książek, bądź wiek. Nie chciałabym sama decydować o tym, co dana osoba powinna przeczytać. Najpierw kieruję się czyimś gustem, a jeśli mam ‘’wolny wybór’’ muszę dokładnie przemyśleć, jaka książka pasowałaby do tej osoby, aby była naprawdę zadowolona z książki- prezentu.

11. Czym jest dla ciebie magia świąt bożonarodzeniowych?

Obecnie nie odczuwam tej magii, a bardziej rozdrażnienie jakie udziela się w związku z całym zamieszaniem świątecznym; przesyt reklam, szał zakupów, nagła życzliwość. Możliwe, że cała magia ulotniła się wraz z odejściem dzieciństwa.


Moje nominacje:

Patrycja Kiełczykowska ,,Patiopea”: http://ksiazki-patiopei.blogspot.com/
Agnieszka P. ,,Elyria”: http://czytanie-to-sztuka.blogspot.com/
Renata ,,Natula” Sz.: http://szelestksiazek.blogspot.com/
Katarzyna Chojecka – Jędrasiak: http://www.kacikzksiazka.pl/
Czekam na odpowiedzi na następujące pytania:


  1. Książka w wersji papierowej, czy elektronicznej (uzasadnij wybór)?
  2. W jakich miejscach lubisz czytać książki, czy korzystasz w tym celu również z księgarń, bibliotek, czy przestały już wytwarzać dla Ciebie pewien klimat  zacisza, gdzie można poczytać?
  3. Czy przeczytałeś/ aś książkę lub książki, które w jakiś sposób odmieniły Twoje życie, wpłynęły na nie?
  4.  Masz jakiś typ książek, których nie lubisz (jeśli tak to dlaczego)?
  5. Wymień trzy blogi, godne polecenia.
  6. Masz jakąś ulubioną książkę z lat dzieciństwa, którą chętnie wspominasz bądź zdarza Ci się  nadal ją trzymać w biblioteczce, czytać?
  7. Chciałabym obejrzeć wartościowy film, nie przereklamowany, najchętniej podejmujący tematykę - sztuki, szczególnie literatury. Czy byłbyś/ byłabyś w stanie polecić taki film?
  8. Czy jest jakaś książka, której okładka bądź ilustracje skusiły Cię do jej przeczytania?
  9. Jaką książkę planujesz kupić / pożyczyć do przeczytania i co skusiło Cię do tego wyboru ?
  10. i 11.  Wybierz tylko dwa z tych pytań i odpowiedz na nie:

  • a)Możesz zmienić losy jednego bohatera dowolnej powieści. Byłby to...?
  • b)Masz możliwość wydania jednemu autorowi dożywotniego zakazu pisania czegokolwiek, nawet listy na zakupy. Kogo wybierzesz?
  • c)Wsiadasz do maszyny czasu, odpalasz opcję "cofnij czas" i wysiadasz w dowolnie wybranej   epoce literackiej. W której?
  • d)Jeśli nie książki, to co? Czyli Twoja alternatywna dla bloga o książkach.
  • e)Czego najbardziej nie lubisz przy tworzeniu recenzji?
  • f)Czy pogoda za oknem ma wpływ na Twoje czytelnicze wybory, czy przy dobieraniu lektur kierujesz się ustalonym systemem?
  • g)Jakie są Twoje oczekiwania wobec blogerów książkowych? Jakich blogów o książkach unikasz?
  • h)Chodźcie, zróbmy jakiś niesztampowy, nowoczesny program o książkach dla telewizji. Bo z tych co są, to wieje nudą i dyskursem akademickim ;) Jakieś pomysły ?;)



[Pytania a-h zaczerpnęłam z bloga: 
http://soy-como-el-viento.blogspot.com/2014/12/11-pytan-do.html]


*Zachęcam również innych posiadaczy blogów, pominiętych przeze mnie, do udziału w nominacji, proszę zgłaszać się do listy nominowanych - dopiszę!(wystarczy podać w kilku słowach, dlaczego to Twój blog warto odwiedzać).




sobota, 27 grudnia 2014

SOLANKA KOLCZASTA

PIORUN I DESZCZ 

CHARLES MARTIN



Tłumaczenie:     Katarzyna Wydra
tytuł oryginału:  Thunder and Rain
wydawnictwo:    WAM
data wydania:    18 lipca 2013
ISBN:                  9788377678756
liczba stron:       424




          Autor powieści Piorun i deszcz zabiera nas do Teksasu, a właściwie do miejscowości Rock Basin, posiadłości Bar S  Tylera Steela, który od kilku lat samotnie wychowuje 12-letniego Brodiego. Tyler, emerytowany Strażnik [Rangers] Teksasu, zwany Kowbojem jest hodowcą bydła. Ojciec Kowboja – Dalton Steele był policjantem w wydziale narkotykowym, Strażnikiem Teksasu. Z relacji głównego bohatera, który często powraca do dzieciństa dowiadujemy się, że jego ojciec poświęcił swoje życie pracy, a nie rodzinie. Zwierzenie się nastoletniemu synowi miało przynieść ukojenie, przypieczętować zmianę  aby nadrobić wszelkie zaległości. W momencie, gdy Dalton Steele ma zrezygnować z pracy, ginie postrzelony podczas ostatniej akcji, jaka miała miejsce podczas napadu na bank. Poświęca swoje życie dla kobiety, wypowiadając przy tym słowa, które zawsze już będą towarzyszyć jego synowi: – To cena, jaką płacimy (...) – To coś, za co warto umrzeć... [PD, Ch. Martin, s. 170]. Tyler z dumą przejmuje po ojcu odznakę. Podążając śladami ojca,  podobnie główny bohater wpada w wir pracy zaniedbując własną rodzinę. Tym, co okaże się katastrofalne w skutkach, przeważy szalę w kryzysowej sytuacji rodzinnej – Tylera i Andie Steel’ów – jest napad na strażnika spacerującego z synem. Atak zostaje dokonany przez ludzi handlarza narkotyków, którego niegdyś Tyler wtrącił do więzienia. Przestępcy podpalają samochód,  w którym przebywa strażnik, okaleczają go i porywają syna. Pomimo, że Kowboj niezwłocznie zwalnia się ze szpitala, odnajduje syna to odtąd przeczuwa gorycz, jaka nastąpi wraz z wyprowadzką jego żony. Andie nie potrafi żyć w takim zagrożeniu, z wiecznie nieobecnym mężem, który właściwie nie spełnia się w tej roli. W leczeniu zranionego życia, Andie sięga po drastyczne środki – najpierw zadłuża konto bankowe, bez opamiętania pogrąża się w zakupach, hazardzie, nałogowo przyjmuje leki oraz wdaje się w romans z tutejszym lekarzem.  Tyler ma nadzieję, że czas zagoi wszelkie rany, a żona wróci do domu. Uparcie wierzy w poprawę, ale nie zauważa jak małżeństwo rozsypuje się z każdym dniem, a scaleniu pomogłaby jedynie jego – obecność w domu – o którą zdawała się uparcie prosić go żona. Dochodzi natomiast do sytuacji, w której Andie uzależniona od leków zostaje uznana za niepoczytalną, co przyczynia się do umieszczenia jej w klinice odwykowej. A tymczasem życie Tylera zmienia całkowicie obrót – składa pozew o rozwód, rezygnuje z kariery i poświęca się wyłącznie hodowli bydła i opiece syna. Jednak to nie koniec skomplikowanych perypetii, a wręcz przeciwnie. Życie Tylera zaczyna nabierać tempa, miotane niespodziewanymi i niebezpiecznymi sytuacjami. Decydujący okazuje się przypadek, w którym losy trojga osób skupiają się w jednym miejscu, a mianowicie podczas deszczowego dnia na autostradzie. Tyler wracając z odwiedzin w klinice odwykowej, przypadkowo potrąca zepsuty samochód Sam (Samanthy), w którym znajdowała się też chora jedenastoletnia dziewczynka. Z czasem zaangażowany w pomoc Kowboj, dowiaduje się więcej o kobiecie i jej córce – Hope, które uciekają przed niebezpieczeństwem. Sam, okazuje się kobietą po przejściach, która niestrudzenie dźwiga na swoich barkach wszelkie niepowodzenia, ale wciąż ma nadzieję na lepsze życie. To ona określa swój los, nazywając swoje serce – solanką kolczastą, czyli krzewem, motanym przez wiatr w różne strony świata:

[Hope]: Kiedyś mama powiedziała mi, że ma serce jak solanka. Nie rozumiałam jej, więc sprawdziłam, co to jest. To taki krzew, który wysycha, gdyż znika źródło, skąd czerpie wodę. Kiedy już uschnie i umrze, toczy się po ziemi miotany przez wiatr. [PD, Ch. Martin, s. 27]

          Pojawia się również w tej powieści, zdaje się ulubiony motyw, który tak wyraziście, starannie i z wielkim zaangażowaniem został przedstawiony w Kiedy płaczą świerszcze, a mianowicie – serce. Podobnie, jak w przytoczonym tytule powieści, tak i tutaj serce odzwierciedla egzystencję człowieka, i zawsze jest to serce w jakiś sposób ‘’okaczeloczne’’. Jednak wyposażone zostaje w atrybuty, takie jak: siła, nadzieja, emocjonalizm, pogoda ducha, szczerość i wiele innych wartościowych, dzięki którym wyróżniają się dobre charaktery postaci w powieści. Mamy więc Sam, która zostaje skrzywdzona przez mężczyznę, który porzucił ją przy ołtarzu, ojca jej dziecka. Następnie są kolejni mężczyźni przez których jest traktowana przedmiotowo. Apogeum wszelkich cierpień przynosi Sam i jej córce Hope mężczyzna, który z pozoru ma pozytywną reputację wśród otoczenia, a co głównie wiąże się z zajmowanym przez niego stanowiskiem. Następnie mamy Hope, która współodczuwa dociekliwie obserwując matkę, poznając świat, jaki okazuje się dla niej zbyt brutalny. Dziewczynka zostaje zgwałcona przez mężczyznę, który miał chronić, być jak ojciec, a zachował się jak brutal, przerywając delikatną tkankę wrażliwej duszy. Odtąd dziewczynka poznaje inny smak świata, w którym ciężko jej odróżnić dobro od zła i zaufać. W pewnym momencie odczuwa potrzebę podzielenia się swoim bólem, chce o nim napisać i wówczas z pomocą przychodzi – Bóg. Nie jest on jednak traktowany, jako niedosięgła niezmaterializowana postać, ale przeciwnie. Hope w swoich listach (podobnie, jak Annie w Kiedy płaczą świerszcze) zaprzyjaźnia się z Bogiem. To dzięki niemu może prowadzić dialog z samą sobą, co zapobiega zamknięciu się w sobie, a ponadto pomaga dziewczynce spojrzeć na świat, życie i problemy z innej perspektywy:

Wszystkie te pytania krążą mi po głowie, więc jak mam sobie z nimi poradzić? Na niektóre muszę znaleźć odpowiedź. Są jak swędzące bąble na mojej skórze. Doktor mówi, że to świerzb. Chodzą po mnie małe robaczki i powodują, że wszystko mnie swędzi. Moje pytania są do nich podobne. Chodzą mi po głowie i powodują, że mam ochotę się drapać. Ale Ty jesteś jak maść, którą przepisał mi lekarz, a Kowboj kupił. Może w ten sposób zwyciężasz zło. Może posługujesz się takimi ludźmi jak lekarz albo Kowboj, aby nałożyli maść na swędzącą skórę dzieci, które cierpią, gdyż jaiś człowiek zrobił im coś, czego nie powinien. [PD, Ch. Martin, s. 185].

Dziewczynka nie boi się oskarżeń, ale też i nie stroni od podziękowań. Wydaje się, że najważniejsze dla niej jest przelanie swoich uczuć na papier, podzielenie się nimi z kimś, kto zawsze pozostawi nadzieję pozornie milcząc, bo  czasem przecież obdarza dobrem. I to czasowe dobro, choćby w postaci pojawienia się Kowboja, jego pomocy, życzliwość ze stony bliskich z jego otoczenia – Brodiego i pomocnika Dumpsa, poprzez dostrzeżenie poprawienia się stanu matki, która mogła w końcu polegać na kimś.

Szczególnie dobitnie został nakreślony szkic dobroci serca – Tylera Steela. Począwszy od lat dziecinnych, kiedy musiał zmierzyć się z dokuczającymi mu kolegami. Postawienie się, odwaga, a przede wszystkim – zalążki rozwagi, jaką zasiewa w synu jego ojciec. To dzięki Daltonowi Steelowi, który samotnie wychowywał syna, poniósł porażkę rodzinną odkąd opuściła go żona, a u kresu życia przyjął zasługę najlepszego Texas Rangers. Mimo to od lat dziecinnych zaszczepiał w synu pewne lekcje życia, wpajał prawidłowości zachodzące między dobrem i złem i dawał do zrozumienia, że to od syna będzie zależało wyłącznie, jaką ścieżką podąży. To właśnie na słowa ojca, już dorosły Tyler powołuje się, przywołuje je swojemu synowi, aby i ten korzystał z plonów rodziny Steel. Dzięki wsparciu, jakie otrzymał w dzieciństwie i jako nastolatek, Tyler ukształtował swój charakter i dokonał wyboru, po śmierci ojca wstąpił na ścieżkę służenia innym ludziom. Dodatkowym ciosem po śmierci ojca stało się zniszczone małżeństwo, którego niepowodzenia w pierwszej kolejności przypisał sobie. Obwiniał siebie, że nie dotrzymał obietnic składanych swojej żonie podczas zaślubin, kiedy obiecał oddać jej całą miłość. Zaniedbał jednak to uczucie, które przed małżeństwem było silne, stabilne i obiecujące. Dlatego też Tyler staje przed decydujacym wyborem, pomiędzy powinnością, przysięgą jaką złożył na ślubie: 
Powiedziałem, że jeślikolwiek zgubi drogę (...) – odnajdę ją. Zawsze. Tak jej powiedziałem. Dałem jej słowo. [PD Ch. Martin, s. 389], a nowym i obiecującym związkiem, jaki oferowała mu Sam. Decyzja podjęta przez Tylera wydaje się dość osobliwa, a nawet zaskakująca zważywszy na obecne czasy i wzrastającą liczbę rozwodów. Na szczególną uwagę zasługuje jednak podejście, troskliwe i dobroduczne, ojcowskie – zarówno wobec syna, jak i Hope (wystarczy choćby konwersacja obojga, po krótej Hope czuje większe zaufanie do Kowboja). Wyrazistym przykładem dobra, jakie skrywa w sobie Tylor Steel okazuje się ta konkluzja, jaka pojawia się w liście Hope do Boga:

Gdy zobaczyłam zdjęcie Kowboja z gubernatorem, zaczęłam się zastanawiać. Myślę, że Kowboj i Billy mają wiele wspólnego, a jednocześnie bardzo się różnią. Obaj mają zdjęcia ze znanymi osobami, bo zrobili coś dobrego. Billy swoje zawiesił na ścianie, gdzie każdy może je zobaczyć, gdyż w ten sposób chciał sprawić, by ludzie dobrze o nim myśleli, podczas gdy tak naprawdę nie jest wcale dobry. Tymczasem Kowboj swoje ukrył w zakurzonym pudełku po butach, przywiązanym sznurkiem i zamkniętym w szafie, gdzie nikt go nie zobaczy i niczego się o nim nie dowie. (...) Może niektórzy ludzie chowają w sobie dobro, a inni, aby je dostrzec, muszą się do niego dokopać i je odkryć? [PD, Ch. Martin, s. 82-183].

Spostrzeżenia o istocie dobra, jakie tkwi ukryte w człowieku, a które dziewczynka upatruje w Kowboju pozwala na wyciągnięcie wniosku, że Tyler Steel jest wyjątkową osobą. Nie czynią go takim – laury/ pochlebstwa wystawiane na pokaz (jak w przypadku Billego przed, którym uciekała Sam z Hope), ale skromość i poświęcenie siebie dla drugiego człowieka (Tylor, nie wacha się ani chwilę podczas buntu więźniów, aby uratować swojego Szeryfa naraża swoje życie).

          Zatem, mamy powtarzający się w powieści motyw – serce, ale też jest nim postać dziecka, a konkretnie dziewczynki, która musi zmierzyć się z cierpieniem. W Kiedy płaczą świerszcze mamy przypadek chorej na serce Annie, zaś w Piorun i deszcz z cierpieniem musi zmierzyć się Hope, której prawdziwe dzieciństwo odebrał mężczyzna. Obie dziewczynki powierzyły swoje myśli szczególnej ‘’Osobie”, zapisując je w formie listu do Boga. Także w obu powieściach mamy wyrazistą postać główną - męską, która została wyposażona w cechy coraz rzadziej spotykane we współczesnym świecie, że aż nierealne. Mimo to, postać Jonathana (Reesa) Mitchella, jak i Tylera Steela są dobrym przykładem, wzorem dobrego - lekarza, czy stróża bezpieczeństwa publicznego, opiekuna, powiernika, mimo wszystko – człowieka, a przede wszystkim jeśli chodzi o kobietę - męża.

          Warto sięgnąć po tę książkę głównie z uwagi na tak wartościujące wyposażenie u postaci głównych bohaterów, jak i nauki płynące z licznych opisów, chociażby te o ukrytym dobru czy współistnieniu dobra ze złem, po wszelkie aluzje upatrujące znaczenia Boga w życiu. Z tej książki wyłania się opowieść o trudnych decyzjach, jakie napotykamy w życiu i o tym, jak znaczący jest drobny gest, który może zmienić (na lepsze) czyjeś życie. I co ważne, jak znacząca dla człowieka może okazać się nadzieja, że warto stanąć do walki o lepsze życie, mimo, że ma się serce niczym solankę kolczastą. Ponadto autor podejmuje się próby uświadomienia, przybliżenia nam dosłownie, bądź pośrednio problemu, jakim jest krzywdzenie dziecka (proceder nadużywany współcześnie), a także dramat ludzi przynależących do służb bezpieczeństwa, którzy niejednokrotnie muszą wybierać między rodziną, a pracą.  Możliwe, że mogło umknąć mi jeszcze coś istotnego, co zostało zawarte w tej książce. Starałam się przybliżyć najbardziej pozytywne walory tej książki.

Nie uważam, że powieść ta nie ma usterek, ale wydaje mi się, że jest ich znacznie mniej niż w Kiedy płaczą świerszcze.  Mało przekonujący może wydać się splot wydarzeń w wyniku których Tyler wyrywa się ze szpon śmierci, mimo, że ta już niemal odebrała go jego nabliższym. Jednak jeśli przymrużymy na to oko, poniesiemy się fantazji (choć taki gest z naszej strony mógłby kwestionować boską ingerencję), uwierzymy w cuda – nic bardziej nie powinno ukłuć nas niczym drzazga skórę. Przynajmniej dajmy upust naszej wyobraźni, jeśli zależy nam by zamknąć książkę z uśmiechem, bo zaserwowano nam tym razem historię z pozytywnym zakończeniem.



*Wszelkie cytaty oznaczone skrótem PD pochodzą z książki Piorun i deszcz, Charles Martin, Wydawnictwo WAM, Warszawa 2013.

źródło: http://www.dailyedge.ie/shift-work-problems-1614534-Aug2014/





piątek, 19 grudnia 2014

SERCE

Charles Martin

KIEDY PŁACZĄ ŚWIERSZCZE


Tłumaczenie:       Jacek Bielas
tytuł oryginału:   When Crickets Cry
wydawnictwo:     WAM
data wydania:     2008 (data przybliżona)
ISBN:                   9788375052626
liczba stron:        432









 Każde serce składa się z dwóch części - jednej, która pompuje, i drugiej, która kocha. Jeśli zamierzasz poświęcić życie na składanie złamanych serc, musisz poznać obie części. Nie możesz po prostu uleczyć jednej, nie troszcząc się o drugą.

Sięgnęłam po książkę głównie z powodu tytułu, klimatycznej okładki i dlatego, że nie czytałam dotą tego autora. Nie jestem entuzjastką tytułowych stworzeń, a nawet przeciwnie, nie lubię cykania świerszczy. I chyba nigdy nie porównałabym odgłosu, jakimi są sprawcami do płaczu. A mimo to chciałam się przekonać, skąd takie skojarzenia?
Domyśliłam się, że książka będzie smutną refleksją, ale to jeszcze bardziej popchnęło mnie do jej lektury. I nie myliłam się. To opowieść pełna bólu, tytułowego płaczu, głębokich przemyśleń wiążących się niejednokrotnie z dokonywaniem wyboru, podejmowaniem trudnych decyzji. Jednak autor nie pogrąża nas wyłącznie w tym smutku, ale włącza też sceny stanowiące pewnego rodzaju odskocznię od problemów, skomplikowanych sytuacji, takie, które często nadają naszemu życiu te cieplejsze barwy –radości, zrozumienia, a nawet szczęścia. Dlatego poznając historię Jonathan'a (Reese'a) Mitchell'a, doktora - kardiochirurga, uznanego za cudotwórcę przez całe otoczenie, zaczynamy wkraczać w świat usłany stratą. Świat z którego na zawsze odeszła ukochana osoba - Emma, żona Mitchella. I z tą stratą przez całą powieść zmaga się główny bohater. Jednak nie jest osamotniony w tej walce, gdyż towarzyszy mu szwagier - Charlie, ślepiec z nieodłącznym swoim kompanem psem - Georgią. Ten, pomimo śmierci swej siostry wydaje się być człowiekiem pogodzonym z losem, utratą wzroku i samotnym kawalerskim życiem. Poczucie humoru tej postaci, która nie obawia się pływać w rzece, konstruować łodzie i biegać przed siebie co tchu,  dodaje optymistyczne zabarwienie całej historii. Nie sposób nie zaprzyjaźnić się z takim człowiekiem, jak Charlie - duszą towarzystwa z  pogodnym usposobieniem, wobec czego staje się on ulubieńcem Annie, ośmioletniej dziewczynki chorej na serce, która niespodziewanie przecina drogę życia Mitchell'a. Wraz z pojawianiem się Annie, a także ciotki dziewczynki - Cindy, następuje przełom w dotychczasowym życiu Mitchell'a, który jakby dotychczas chował się pod skorupą i zapomniał o swoim powołaniu:

I wtedy, wyłaniając się spod powierzchni, wypłynęły wspomnienia o Emmie i Charliem. Po ponad trzydziestu latach studiów nad sercem, po ponad stu przeszczepach i niezliczonej ilości innych operacji nie potrafiłem wyciąć swojego własnego serca. Spojrzałem w dół, patrzyłem na łzy wsiąkające teraz w koszulę i uzmysłowiłem sobie, że nigdy nawet nie byłem blisko.

Wychodzeniu z depresji przez Mitchell’a towarzyszą wszelkie dygresje i retrospekcje, spójne z głównym wątkiem, tworzą niezwykle poruszającą opowieść o istocie serca. Okazuje się, że narząd ten spełnia niezwykle ważną rolę w życiu człowieka. Jak ważną? Możemy dowiedzieć się czytając tę powieść, której głównym bohaterem wydaje się być nie człowiek, ale serce. To ono jest  życiodajną siłą  dopóki w żyłach krąży krew, jest sprawcą wszelkich uczuć, gdyż pozwala ‘’ujrzeć’’, ‘’usłyszeć’’ to, co niewidoczne i niesłyszalne. Jednakże tylko nieliczni odbierają świat w sposób emocjonalny, tak jak choćby niewidomy Charlie, chora na serce Emma i Annie, a więc osoby, które zostały w pewien sposób ‘’okaleczone’’ przez życie. A zatem serce przestaje być traktowane głównie jako narząd, czyli przedmiotowo, ale zyskuje wymiar uświęcający, wyposażający je w cechy wartościujące. Takie potraktowanie serca w nawiązaniu do tytułu powieści, wyjaśnia, że płaczu świerszczy nie można usłyszeć uszami: słyszy się je sercem, gdyż właśnie ono odpowiedzialne jest za współodczuwanie.
       W  Kiedy płaczą świerszcze może razić dominujący  moralizatorski ton, nagminne objaśnianie pewnych istotnych spraw życiowych przez pryzmat religii – Boga, czy serca, jako emocjonalności.   Ponadto czasem męcząco działał na mnie natłok spontanicznie wplatanych w tok opowieści przytoczeń w postaci cytatów z dzieł literatury, czy dość naiwnie ukazany pozytywny obrót spraw, który raczej wydaje się daleki od realności. Jeśli chodzi o ostatni z przytoczonych argumentów, mam na myśli to w jaki sposób Cindy i Annie udało się wyjść z problemów, zwłaszcza finansowych oraz jak szybko zmieniła się postawa nieugiętego Termita. Czasem miałam wrażenie, że autor po prostu chciał zakończyć historię happy end’em, by nie pozostawiać czytelnika z wątpliwościami. A mi wystarczyłby sam fakt, że Mitchell dokonał wyboru i podjął się operacji. Taka alternatywa byłaby dla mnie bardziej do przyjęcia. Jednak nie chcę kwestionować tutaj zamierzeń autora. Nie każdy pozostawia czytelnika z niedosytem, jak ma w zwyczaju robić to William Wharton. Chciałabym przy okazji zwrócić uwagę również na pewne niedociągnięcie ze strony autora, jakie ma związek z przytoczonymi modlitwami dziecka. Ta usterka, czy może raczej niedbalstwo ma związek z pewnym brakiem - wzmianki o ciotce Cindy (nazywanej ,,Cici” przez Annie) w modlitwie.  Jak na dziewczynkę, która straciła rodziców, zachorowała na serce, została przygarnięta przez siostrę jej matki, Annie wydaje się być rezolutną, mądrą, mocno uczuciową i silną dziewczynką. Takie też są modlitwy, jakie na głos kieruje do Boga, a w których składa podziękowania za troszczące się o nią osoby, jednak nie wymienia ani razu ciotki. Może to czepialstwo z mojej strony, ale jednak ten fakt zwrócił moją uwagę. Odchodząc jednak od przytoczeń osłabiających tę powieść, chcę wspomnieć o czymś, co akurat mnie zaintrygowało i zachęciło do czytania. Ponadto aktualność tego zjawiska, które zostało potraktowane dość humorystycznie przemawia za wartościującym aspektem tej książki. A mianowicie, autor zwraca uwagę na pewien fenomen – fast food’ów, którym nie sposób oprzeć się większości ludzi. Nawet sam Reese Mitchell okazuje się stałym bywalcem ,,Studni”” u Davisa, gdzie serwowane są: najlepsze cheesburgery wcałym  stanie Georgia. Natomiast tym, co stanowi o niezwykłości tego miejsca, nie są zaszyfrowane teksty biblijne na serwetkach, czy podmieniona muzyka, ani inne dziwności, ale przede wszystkim – nazwy jedzenia odzwierciedlające ich wpływ na zdrowie człowieka. To coś w stylu ostrzeżeń o rodzaju szkodliwości dla człowieka,  znajdujących się na paczkach tytoniu. Zatem mamy tutaj zaserwowane m.in. ,,Delikatne szmery”, czyli  pojedycznczy hamburger z niewielką ilością dodatków, ,,Uporczywe palpitacje” -  z dodatkiem trzech plastrów sera i smażonej cebuli na niewielkiej ilości tłuszczu, ,,Miażdżyca naczyń” - podwójny hamburger z plastrami chili i jalapeno, aż po ,,Zatrzymanie pracy serca”, ,,Poczwórne by-passy” i specjalność, jaką najczęsciej wybiera główny bohater - ,,Transplantacja”, jako duży półmisek będący mieszanką wszystkiego po trochu. I mimo, że wpływ tego jedzenia bije po oczach samą już nazwą, to niewielu potrafi odmówić sobie w granicach rozsądku takiego pożywnienia, gdyż wiadomo, że jedynie – ,,co za dużo, to nie zdrowo”. Zastanawiam się nad skutecznością wprowadzenia na podobieństwo z powieści – kampanii nazewniczej odnoszącej się do pożywnienia oferowanego w polskich sieciach barów/ restauracji szybkiej obługii? Możliwe, że samoświadomość ludzi działa najskuteczniej, gdy ,,rzeczy nazywa się po imieniu” i podstawia prawdę pod nos (bo, czy nie poruszy człowieka bardziej coś, jak zobaczy tego skutki? np. kampanie reklamowe ostrzegające kierowców aby zwolnili prędkość podczas jazdy, czy relacje prawdziwych osób poszkodowanych występujących w różnych audycjach).
Reasumując, czemu warto sięgnąć po tę książkę? A choćby po to, aby nie dać się zniewolić obrazom płynącycm z tv, która ma coraz większy wpływ na człowieka. Jestem za tym, że książka daje zawsze pełniejszy obraz niż ten, jaki oferuje nam telewizja. A poza tym, książka uwrażliwia, pobudza wyobraźnię, zmusza do samodzielnego myślenia i pozostawia nas z większym zapleczem wartości niż mogą nam dać inne formy przekazu. Ponadto możemy wyłowić z niej mnóstwo informacji na temat świata lekarzy, zwłaszcza kardiochirurgów i zawiłych operacji przeprowadzanych na ludziach dotkniętych chorobą serca. Informacje przekazywane są w dość przystępny sposób, w przeciwieśtwie do tekstów naukowych. A co więcej, chętniej przyswajamy wiedzę, bo odnosi się do konkretnych przykładów (w prawdzie będących wymysłem autora, ale możliwe, że zaczerpniętych z prawdziwych przypadków) z którymi możemy identyfikować się. Dodatkowo z powieści tej możemy zaczerpnąć ciekawe sposrzeżenia, czy spojrzeć na życie ludzkie z innej perspektywy – często człowiek okaleczony może być szczęśliwszy od kogoś, kto może w pełni fizycznie funkcjonować. Nie czesto zdajemy sobie z tego sprawę, ale – to my sami czynimy siebie nieszczęśliwymi, a nie ‘’świat’’, który nas otacza, czy jakaś niezidentyfikowana siła. I jeszcze coś, co czyni wartościową tę książkę, a mianowicie wyczulenie na inne stworzenia. Zwrócenie uwagi na to, że świat ludzki jest bliski naturze, współgra z nią i nawet zwykły ptak tj.  kardynał, może podobnie jak człowiek – kochać i wyrażać to w odpowiedni mu sposób.





wtorek, 16 grudnia 2014

STAROŚĆ [ DZIADEK ]

PAN BÓG NIE SŁYSZY GŁUCHYCH

ALEKSANDER JUREWICZ


Wydawnictwo:   MARABUT
data wydania:     1995 (data przybliżona)
ISBN:                   83-85893-14-8
liczba stron:         90

    

  Ten ostatni przystanek naszego życia, gdy kumulujemy wszystkie doświadczenia  i coraz częściej powracamy do czasów minionych. To chwilowe zawieszenie, jak kadr wyrwany z odłamków naszego życia, któremu teraz przyglądamy się. Dzieciństwo, młodość i starość - ta ostatnia czeka na pociąg w nieznane. Wiek starczy przysparza coraz więcej trudu, ale i może być wyzwalający. Wiele zależy od tego, jaki mamy stosunek do życia, a także kto ''opowiada starość". Reprezentowana przez sztukę na przestrzeni wieków problematyka starości jest różnorodna, nie sposób z tego wachlarza wydobyć konkretu. Starość jest równie skomplikowana, co pozostałe etapy życia, a każdy z nas kształtuje  swój własny jej obraz. Zapewne każdy chciałby aby nasz własny, ostatni etap życia był najbliższy przedstawieniom, jak z obrazów  Inge Löök:


bądź choćby taki, jak w filmie animowanym w reżyserii Mascha Halberstad'a:



      Obie wersje, w formie obrazów z zabawnymi staruszkami, jak i ta animowana ukazują pozytywne podejście do życia w starczym wieku. I mimo, że ta pierwsza wydaje się mniej realna (przesyt wigoru u tych starszych Pań), to mimo wszelkich wyolbrzymień dodaje otuchy, zachęty aby cieszyć się z życia takim, jakie ono jest. Zapomnieć się, wyjść z ograniczeń, powalczyć ile starczy sił. Druga zaś wersja przedstawia ok. 90-letniego starca, który otrzymuje niespodziewany prezent, jaki wydaje się dość zabawny, jak na jego wiek! A mimo to, przedmiot ten wywołuje szereg wspomnień i przede wszystkim  – uśmiech. I takie też jest przesłanie animacji, która choć utrzymana w smutnym nastroju wyłania coś istotnego, a mianowicie ukazuje zmagania z samotnością, gdzie dobre samopoczucie, radość  i pogoda ducha mogą również towarzyszyć człowiekowi w jego sędziwym wieku.
     
      W dość subtelny sposób  została natomiast ukazana starość w tworzywie literackim, w powieści Aleksandra Jurewicza  Pan Bóg nie słyszy głuchych. W tej krótkiej, ale wartościowej powieści mamy niezwykle kunsztowną nastrojowość, zbliżoną niemal do tej ze Sklepów cynamonowych Brunona Schultza. Liryczność opowieści sprawia, że starość zostaje uwznioślona, jakby była czymś niezwykłym, niemal świętym. A my, czytelnicy zostajemy emocjonalnie poruszeni, niemal zahipnotyzowani tak wprawnie skonstruowanymi opisami starczości.

Pan Bóg nie słyszy głuchych to opowieść stanowiąca kontynuację Lidy, ze względu na fabułę, bohaterów oraz chronologię. Głównym bohaterem poprzedniej powieści był pięcioletni chłopiec - Alik, którego Historia przymusowo przenosi z białoruskiej Lidy do Polski (w 1957 roku). Pan Bóg nie słyszy głuchych przekazuje zaś dalsze losy tego chłopca (po pięciu latach), wychowującego się podczas odwiedzin u dziadka - Stefana w łódzkiej dzielnicy Bałuty. Ten starzec samotnie (bez swojej żony - babci Malwiny), przesiedlił się do Łodzi. Obcowanie zaś wnuka z dziadkiem, a więc młodości ze starością okazuje się ważnym składnikiem inicjacji.

Na szczególną uwagę zasługuje w tym utworze sposób, w jaki autor nakreśla postać dziadka. Dorosły narrator zniża się do punktu widzenia swojego dziecięcego bohatera, poddaje się perspektywie poznawczej kilkuletniego Alika. Ponieważ dzieci z reguły operują myśleniem obrazowym, Alik obserwujący dziadka będzie próbował zdefiniować jego stan emocjonalny przez pryzmat własnej wrażliwości (zgodnie z logiką współodczuwania), opierając się na skojarzeniach. Ponieważ niezrozumienie ujawniane przez dzieci, opiera się właśnie na rozbudowie – systemu skojarzeń, stąd najczęściej stosowanym środkiem jest właśnie porównanie, które łączy rzecz ze skojarzeniem uczuciowym. W Pan Bóg... niemal roi się od subtelnych, urzekających porównań. Dlatego dziadek będzie wydawał się Alikowi - zmęczonym łabędziem, aż do momentu, gdy przybierze kształt liścia klonowego:

(…) który mógł być porwany przez najlżejszy podmuch wiatru i uniesiony nad ulicami miasta … i odlatywałby w inne strony, do innego miasta, do lepszego świata [PBG, 48].

Porównanie dziadka m.in. do klonowego liścia ma na celu wyrażenie bólu i cierpienia, jakie ten próbował ukryć w milczeniu, gdyż dziadek często milczący: porozumiewał się ze mną ruchem ręki, spojrzeniem zamglonych ciągle oczu… [PBG, 48]. Jednakże dziadek zawsze powraca do swej stałej formy - zmęczonego szarego łabędzia. Dopełnieniem do dziadkowego wizerunku są wzruszające szkice: dziadka - lunatyka, dziadka - okrętu oraz dziadka z motylami na twarzy. Powstają one podczas rytualnych wypraw Alika z dziadkiem do urzędu:

Jest już chyba późno, bo dziadek wydłużył krok i z tyłu wygląda jak lunatyk albo okręt kołysany przez podziemne fale. Czasami ogląda się czy nadążam za nim, a wtedy widzę skrawki gazet przyłożone na skaleczenia przy goleniu, jakby niósł na swojej twarzy uśpione motyle [PBG, 10].

Wnikliwej obserwacji podlegają także poszczególne części ciała starca; oczy, twarz, plecy, palce, a także płuca, jako podatne na upływ czasu, czy wszelkie wysiłki. Powstał więc w wyobraźni narratora obraz dziadka - tułacza, stojącego samotnie, z workiem gnijących jabłek u nóg, na peronie:

(…) miasta z czarno dymiącymi kominami, a że dzień był wietrzny, dziadek zamiast powietrza wciągał dym do swoich dziurawych płuc… [PBG, 12].

Podobnie bolesny, przejmujący jest wizerunek dziadka, który:

Jak ryba rzucona na piasek usiłował złapać choć trochę powietrza, lecz tylko wydawał pisk ze swoich postrzępionych płuc, niczym z podziurawionej harmonii [PBG, 38].


Obcowanie Alika (dziecka) z dziadkiem (starością) jest niezwykle ważnym elementem inicjacji. Dzieciństwo będące ruchem, działaniem i poznawaniem świata obcuje tu ze starczym bezruchem, a więc ,,zmaga się z zaledwie przeczuwanym lękiem nieodwracalności rozpadu materii” [ A. Czyżak, ,,Starość urzeczowiona – znaki końca wieku…” , s. 273-274]. Relacje wnuka z dziadkiem są zatem czasem zdobywania przez Alika świadomości o tragizmie ludzkiego życia poprzez obserwację zmagań starca z codziennością (także bezpośrednie zetknięcie się ze śmiercią oraz udział w pogrzebie i stypie, aż po zniknięcie psa). Mamy zatem obraz starczości opisany oczami/ wyobraźnią dziecka, ale uważam, że jest on niemniej prawdziwy, realny i piękny, co pozostałe przywołane przeze mnie możliwe sposoby reprezentacyjne. 

      Mam nadzieję, że choć częściowo udało mi się ukazać, jak wartościowa, wzruszająca i pełna emocji może być ta książka. Zaledwie nakreśliłam jej piękno, którego pełniejszy obraz uzyskamy dzięki sięgnięciu po nią. Myślę, że ta książka należy do nielicznych, które w tak przejmujący sposób ukazują relacje  wnuka z dziadkiem, jako starszym człowiekiem. 

A Wy, jakie moglibyście polecić literackie, malarskie, filmowe i nie tylko, propozycje ukazujące relacje;  wnuki - dziadkowie, dzieci - staruszkowie, młodość - starość ?
Zapraszam do dyskusji! 

Photo by http://pixabay.com/pl/users/debowscyfoto-243623/
  

Wszelkie cytaty z książki: 

Jurewicz Aleksander,  Pan Bóg nie słyszy głuchych, Gdańsk: Marabut 1995



środa, 3 grudnia 2014

BAŁWAN - MORDERCA? & A.B BREVIK


PIERWSZY ŚNIEG 

 JO NESBO

Tłumaczenie:       Iwona Zimnicka
tytuł oryginału:   Snømannen
wydawnictwo:     Wydawnictwo Dolnośląskie
data wydania:      19 listopada 2014
ISBN:                    9788324589883
liczba stron:         432



            
    Ze słów bałwany! Czytamy...


     Wyobraźmy sobie, że nagle, ciemną nocą wśród zamieci śnieżnej, wyłania się przed naszym oknem zarys przypominający sylwetkę człowieka. I coś sprawia, że nie możemy oderwać wzroku od tej nieruchomej zjawy za oknem. Nikłe światła z pobliskiej latarni powoli wyłapują niewyraźne kształty i w pewnym momencie oświetlają twarz. Przed nami wyłania się szyderczy uśmiech ze żwiru z wetkniętą na miejscu nosa marchewką. Dopiero teraz zdajemy sobie sprawę, że to przecież Bałwan! Jednak to nie jest zwykły bałwan, bo jego oczy tlą się niczym żar skierowane w naszym kierunku. Zastanawiamy się - kto go ulepił? Czemu ma taki groźny grymas? Czy to śnieżne monstrum - bałwan przed domem to przypadek? Czujemy się obserwowani, ta noc już nie będzie taka jak inne... Podnieceni, opanowani dziwnym lękiem przewracamy strony ,,Pierwszego śniegu" Jo Nesbo, a wraz z każdym czytanym słowem uczestniczymy w  groźnym świecie, gdzie wiodą prym - śnieżne bałwany!

 Bałwan

      Pierwszy śnieg (w oryginale Snømannen - Bałwan) jest siódmą częścią cyklu o komisarzu Harrym Holle, który zasłynął, jako postrach dla seryjnych zabójców i morderców grasujących w Oslo i okolicach. I tym, co początkowo może razić u Nesbo wydaje się być  wielowątkowość, w którą trzeba wgryźć się, poznać postaci i miejsca aby nie zgubić się w czeluściach szwedzkich labiryntów grozy. I jeśli pozwolimy porwać się przez ten wir szybkich, wyraźnych i ostrych opisów, bez zabarwienia emocjonalnego i natłoku informacji znacznie spowalniających bieg akcji (co zdarza się często u Stephena Kinga) to wówczas zostaniemy ''połknięci'' przez kryminał Nesbo.



        Nie zdradzając fabuły...


A więc jest przynęta - morderstwo, które z wielką precyzją zostaje zaserwowane czytelnikom, bo kto nie skusiłby się na poznanie śniegowej tajemnicy? Na miejscu popełnionych zbrodni ktoś lepi bałwana (stąd też odniesienie do oryginalnego tytułu - ,,Bałwan"). A zatem my-czytelnicy wraz z Harrym Holle mamy jeden cel - odnaleźć przestępcę, uwikłani w jego zagadkę. I na tym poprzestanę, bo zdradzić fabułę byłoby naruszeniem smaku kryminału. Zwrócę natomiast uwagę na samą strukturę fabuły, która została z wielką precyzją skonstruowana przez autora. Nesbo serwuje nam wątki, które zazębiają się, nawarstwiają, a w konsekwencji zwodzą, naprowadzają na mylne tropy. Jednak , co jakiś czas wyprowadzeni na manowce, czujnie i z przejęciem śledzimy poczynania Harrego Holle, który niejednokrotnie może zaskoczyć nas swoim wyostrzonym zmysłem ostrzegawczym, bystrością i zwinnością. Sceneria tej opowieści nasiąknięta jest mrokiem, grozą i niemal psychicznie drażni nasze receptory odpowiedzialne za strach, lęk i niewyjaśnione obawy. Możliwe, że tak właśnie skutkuje słowo czytane, które pobudza wyobraźnię i bardziej oddziałuje na odbiorcę, niż obraz, który najpierw doświadczamy przez zmysł wzroku (dlatego moim zdaniem film, przegrywa z książką!). Nesbo nie skąpi, a wręcz przeciwnie, obdarowuje nas całym wachlarzem brutalności, zepsucia, cielesności, okrucieństwa, jakie tylko towarzyszą morderstwom.


Korelacje & A.B Brevik 

Zazwyczaj czytając, wydobywamy ważne dla nas przesłania, niuanse, czy nawet pokłady wiedzy, które skrupulatnie zostają wchłaniane w tok opowieści i przekazane nam w rozmaitych formach. Najczęściej wydobywamy coś istotnego, aby potem zacytować zaintrygowani swoją zdobyczą. U Nesbo ''wyłowiłam'' kilka perełek, ale najbardziej zaintrygowały mnie pewne spekulacje dotyczące poszlak morderstwa, jakie wiązano z psychicznym podłożem - chorób będących zaburzeniami snu - noktambulizmem (lunatykowaniem). Odkrycie, że osoba (somnabulik), która podczas regularnej śpiączki dokonuje nieświadomych czynów, o których nie pamięta po przebudzeniu wydaje się bardzo kontrowersyjnym i mrożącym krew w żyłach zjawiskiem. Takie ciekawostki pobudzają moją ciekawość, bo wychodzą poza główną opowieść i dotykają tego, co nurtuje każdego dociekliwego człowieka, a co dotyczy w tym przypadku fenomenu, jakim jest sen. Ponadto mamy tutaj równie, a może nawet bardziej przerażające ciekawostki, które wyraźnie zdradzają motywy zbrodni, jak i stanowią dozę wiedzy na temat samopoczucia człowieka w zależności od cielesności. Bo czym jest życie dla człowieka dotkniętego choćby objawami Raynauda, które poprzedzają sklerodermię? Czy ktokolwiek ma świadomość istnienia tych schorzeń?, które są zaledwie kroplą oceanu chorób. Poruszanie tych faktów przemawia za walorem wartościowości książki, a dodatkowo potęguje to aktualność omawianych problemów. Właściwie to skąd pomysł na seryjne zabójstwa?, jak nie sięganie do życia, tego co otacza człowieka i czego nikt nie chciałby doświadczyć realnie. Dostrzegłam pewną zależność, aluzję do systemu sprawiedliwości, z jakim mamy do czynienia w krajach skandynawskich. Jo Nesbo zwraca uwagę na niesprawiedliwy wymiar kary, która respektuje poczytalność i niepoczytalność, a przecież: 
... zło to zło. Wszystko jedno, czy ma związek z chorobą umysłu czy nie. Wszyscy jesteśmy mniej lub bardziej predysponowani do popełnienia złych uczynków. Ale nasze predyspozycje nie mogą odbierać nam winy. Przecież, w imię nieba, wszyscy jesteśmy chorzy i mamy zaburzenia osobowości. To właśnie nasze działanie definiuje to, jak bardzo jesteśmy chorzy. Obowiązuje równość przed sądem, ale to bezsensowne, skoro ludzie są różni. Podczas epidemii czarnej śmierci marynarzy, którzy zaczynali kaszleć, wyrzucano za burtę. To było oczywiste, bo sprawiedliwość to tępy nóż. I jako filozofia, i jako sędzia. Mamy jedynie postacie choroby, które rokują lepiej lub gorzej. ( Pierwszy śnieg, Jo Nesbo, s. 423-424) 


Wówczas przychodzi mi na myśl pewna kontrowersyjna postać, która dochodziła swoich praw człowieka, przywilejów mimo popełnionych zbrodni, a mianowicie Andreas Behring Brevik. Urodzony w Oslo, 35 - letni terrorysta, który 22 lipca 2011 roku dokonał dwóch zamachów, w których łącznie zginęło ok. 77 osób (podaję przybliżoną liczbę ofiar, ale chcę zwrócić uwagę na to, że każde życie jest wyjątkowe i śmierć 1 osoby jest dla kogoś już pewnego rodzaju - końcem jego własnego świata, więc nie kładę nacisku na statystykę, ale sam czyn zbrodni). Przestępca został skazany na 21 lat więzienia, z możliwością nieograniczonego przedłużenia wyroku, jeśli nadal będzie uznawany za zagrożenie dla społeczeństwa (powołuję się tutaj na źródło wikipedii, ale informacje zawarte na tym portalu nie odbiegają od innych źródeł odnoszących się do danej osoby). Taki wymiar kary został ustalony w związku z uznaniem Brevika za niepoczytalnego (diagnoza schizofrenii paranoidalnej, silnych zaburzeń emocjonalnych, urojeniowych - uważa on siebie m.in. za regenta Norwegii, pana życia i śmierci, jako ,,najdoskonalszego rycerza od czasów II wojny światowej", ponieważ jako wybraniec ma za zadanie zbawienie Norwegii - oraz szereg innych spekulacji zaburzeń, które można mnożyć w nieskończoność ~ http://pl.wikipedia.org/wiki/Anders_Behring_Breivik). Moim celem nie jest tutaj dochodzenie motywów, wymiaru kary, czy opowiadania się za lub przeciw sprawcy. Chciałam jedynie na jednym choćby przykładzie zwrócić uwagę na istnienie problemu, jakim jest funkcjonowanie jednostek zdolnych do zabijania, czy innych kary godnych czynów, a brak skutecznych środków zapobiegawczych i adekwatnego wymiaru sprawiedliwości. Jedynym poszkodowanym i pokutującym za cudze grzechy okazuje się być najbliższe środowisko ofiary. 



Podsumowanie

      Powracając jednak do meritum i reasumując, Pierwszy śnieg jest siódmym tomem cyklu, ale można czytać go niezależnie od pozostałych części. Jednak chcąc wczuć się w rytm całej składanki, jaką tworzy seria o Harrym Holle warto zacząć od początku, choć niektórzy recenzenci proponują najczęściej sięgnąć po część trzecią Czerwone gardło. Poprzednie zaś części można potraktować, jako pewnego rodzaju retrospekcję wizualną. Tak, jak wspomniałam, każda historia kryminalna Harrego Holle jest na tyle autonomiczna, że można każdą z tych części czytać dowolnie, gdyż nawet późniejsze części po Pierwszym śniegu stanowią wzmianki, co do postaci i wątków, ale są przystępnie przywołane i wyjaśnione. 

Polecam Pierwszy śnieg, ale mam świadomość, że specyfika opowieści utrzymanej w tonacji melancholijnej nie każdemu może przypaść do gustu. Warto jednak sięgnąć po ten kryminał, ale bez natarczywego kierowania się opinią innych osób, lepiej wyrobić sobie własne zdanie i podzielić się nim. Zapraszam więc do dyskusji. Ponadto polecam powieści Jo Nesbo z uwagi na niebywałe wydanie, ukazały się one nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego. Wszelkie starania zostały położone na klimatyczną szatę graficzną z przyjazną dla oczu pożółkłą teksturą i tłumaczeniem, które nie wzbudziło u mnie żadnego sprzeciwu. 




Źródło oprawy graficznej:  http://www.tapetus.pl/




JO NESBO

      Urodził się w 1960 roku w Oslo. Z wykształcenia ekonomista, pracował jako dziennikarz i makler. Porzucił dotychczasową karierę dla pisania. Ponadto jest muzykiem poprockowym, członkiem zespołu Di Derre, dla którego pisze teksty.  Jego bestsellerowy cykl kryminałów z komisarzem Harrym Holle zdobył kilkanaście nagród krajowych, jak i zagranicznych. Autor jest także znany z cyklu o Doktorze Proktorze, przeznaczonym dla dzieci. W 2012 roku jedna z powieści Jo Nesbo została przeniesiona na ekran, a mianowicie Łowcy głów. Film został nagrodzony przez brytyjski magazyn ,,Empire" tytułem ,,Najlepszego Thrillera". 


Cykl z Harrym Hole:

*1997 Flaggermusmannen (Człowiek-nietoperz, przeł. Iwona Zimnicka, Otwock 2005)
*1998 Kakerlakkene (Karaluchy, przeł. I. Zimnicka, Wrocław 2011)
*2000 Rødstrupe (Czerwone gardło, przeł. I. Zimnicka, Wrocław 2006)
*2002 Sorgenfri (Trzeci klucz, przeł. I. Zimnicka, Wrocław 2007)
*2003 Marekors (Pentagram, przeł. I. Zimnicka, Wrocław 2007)
*2005 Frelseren (Wybawiciel, przeł. I. Zimnicka, Wrocław 2009)
*2007 Snømannen (Pierwszy śnieg, przeł. I. Zimnicka, Wrocław 2010)
*2009 Panserhjerte (Pancerne serce, przeł. I. Zimnicka, Wrocław 2010)
*2011 Gjenferd (Upiory, przeł. I. Zimnicka, Wrocław 2012)
*2013 Politi (Policja, przeł. I. Zimnicka, Wrocław 2013)

Cykl z Doktorem Protektorem (dla dzieci):

*2007 Doktor Proktors Prompepulver (Doktor Proktor i proszek pierdzioszek, przeł. I. Zimnicka, Warszawa 2011)                                                                                                                                        

*2008 Doktor Proktors tidsbadekar (Doktor Proktor i wanna czasu, przeł. I. Zimnicka, Warszawa 2012)

*2010 Doktor Proktor og verdens undergang. Kanskje (Doktor Proktor i koniec świata. Być może., przeł. I. Zimnicka, 2012)                                 

*2012 Doktor Proktor og det store gullrøveriet (Doktor Proktor i wielki napad na bank, przeł. I. Zimnicka, 2013)