wtorek, 11 listopada 2014

UWIKŁANIE

FIRMA

John Grisham

Tłumaczenie:      Lech Z. Żołędziowski, Zbigniew  Kościuk, Krzysztof Obłucki
tytuł oryginału:  The Firm
wydawnictwo:    Albatros
data wydania:    luty 2012 (data przybliżona)
ISBN:                 978-83-7659-614-3
liczba stron:       528


Źródło oprawy graficznej: http://zszywka.pl/
   
   Oto kolejna po ,,Czas zabijania”(1989r.) powieść pióra ,,mistrza thillera prawniczego’’ Johna Grishama, który jest jednym z popularniejszych amerykańskich pisarzy. Większość jego kryminałów i thillerów prawniczych doczekała się ekranizacji, z których szczególnie poleciłabym ,,Klienta”. Film przedstawia historię młodego chłopca - Marka Swaya, który jest świadkiem samobójstwa prawnika z Luizjany. Ten właśnie chłopiec zostaje obarczony tajemnicą, jaką wyjawia mu przyszły samobójca. Mark odtąd musi zmierzyć się z brutalnym światem dorosłych, gdzie współzawodniczą ze sobą dwie siły tj. mafia oraz FBI. Myślę, że równie wciągające są pozostałe zekranizowane powieści Grishama, który znakomicie kreuje rozmaite światy, unikalne historie i buduje napięcie w taki sposób aby czytelnik/ widz został uwikłany w jego opowieści.
              
O ,,Firmie” słów kilka...

      Mitchel McDeere, młody i ambitny student prawa na Harvardzie, tuż przed ukończeniem tych prestiżowych studiów dostaje kuszącą propozycję pracy w firmie prawniczej w Memphis. Mitchel odrzuca wcześniejsze oferty pracy – dwie z Nowego Jorku i jedną z Chicago i wybiera  propozycję, przebijającą pozostałe zaskakującymi korzyściami: niebotyczną pensją, pięknym własnym biurem, służbowym samochodem bmw. Do tego dochodzi nisko oprocentowana pożyczka na zakup domu, perspektywa szybiego awansu, dogodna emerytura, delegacje oraz wakacje na słonecznych Kajmanach. To wszystko wydaje się niczym piękny sen, bańka mydlana, która pryśnie im dłużej młody prawnik będzie dociekał konsekwencji, jakie ewentualnie mogą kryć się przyćmione pod podszewką małej firmy z Memphis ,,Bendini, Lambert and Locke”.  Czy jednak obowiązujące w firmie reguły:  przyjazne relacje z żoną mające prowadzić do posiadania w przyszłości dzieci, wstrzemięźliwość od stosunków z innymi kobietami, a także od niepohamowanego picia, odpowiednia liczba przepracowywanych godzin, czy inne mniej błahe zasady, jako etykieta idealnego prawnika są nadto przekonywujące? Wydawałoby się, że początkowo owszem. Mitchel przyjmuje najlepszą z propozycji o jakiej niegdyś mógł tylko pomarzyć. Dodatkowo za podjęciem tej decyzji przemawia pragnienie wyjścia z długów, nieprzyjemnego życia w uciskających warunkach, jakie wiódł z piękną i kochającą żoną Abby. Obydwoje mieli trudny start w dorosłe życie, dodatkowo Mitchel ciągle odczuwał dyskomfort wynikający ze spięcia, jakie miało miejsce podczas kłótni z ojcem Abby, niechętnie widzącego w ubogim Mitchelu przyszłości dla córki.  Decyzja zostaje podjęta jednomyślnie, małżeństwo przeprowadza się do Memphis i od tej pory młody prawnik rozpoczyna swoją karierę zawodową. Pracując po osiemdziesiąt godzin tygodniowo Mitchel nie zauważa, jak firma stopniowo przejmuje kontorlę nad nim i jego życiem. Powoli z mgły, która niczym osłonka firmy, zaczynają wyłaniać się niepokojące punkciki, a ich zapowiedzią jest niespodziewane pojawienie się agenta FBI podczas spożywanego przez Mitchela lunchu. Tarrance wówczas zdradza prawnikowi mroczną tajemnicę o firmie, przy czym składa propozycję nie do odczucenia... Rozpoczyna się walka o poznanie, co jest prawdą, a co kłamstwem i w jaki sposób uwolnić się z pułapki, jaka została zarzucona niczym sidła na życie młodego prawnika.

Dlaczego poleciłabym tę powieść?

      ,,Firma” została umiejętnie skonstruowana pod względem gatunkowym, zostały wyeksponowane wszelkie elementy dobrego thillera prawniczego. Najpierw powoli wtapiamy się w środowisko prawnicze - poznajemy bohaterów,  przyglądamy się tytułowej firmie prawniczej działającej ‘’bez zarzutu’’. Akcja dopiero zaczyna nabierać tempa, a w dalszej części staje się wartka. Wkraczamy następnie w strategiczny  moment powieści, a mianowicie ten, w którym główny bohater staje przed dylematem i wówczas czas ‘’zastyga’’. Dokonanie wyboru natychmiast ‘’ożywia’’ czas i od tego momentu akcja wyraźnie przyspiesza. Czytelnik zostaje wciągnięty w wir wydarzeń, które niczym na  projektorze wyświetlają się w wyobraźni jedno za drugim, nie pozwalając na odpoczynek.  Zwieńczeniem dzieła jest przemyślane przez autora – i raczej niespodziewane dla czytelnika – zakończenie. I to właśnie ono czyni ten thiller prawniczy jeszcze bardziej przekonującym, bo zawiłym, zaskakującym i niedpowiedzianym obrazem zaczarowanym przez słowa.

Nie pozostając na laurach... – czy  coś razi, czytając ,,Firmę”?

      Owszem, każdy z czytelników znajdzie w książce coś, co może go zniesmaczyć i od razu porzuci lekturę, bądź przeżuje te niedoskonałości dając szansę rozwijającej się opowieści. Bywało, że niektóre książki przerywałam po zasmakowaniu zaledwie kilku stron, czasem docierałam do połowy lub krzywiłam się z zakończenia, które psuło całość  opowiadanych historii. Ostatnio dałam szansę ,,Hopeless” Colleen Hoover oraz ,,Pamiętnikowi z przeszłości” Ceceli Ahern. Książki te będę pozytywnie wspominała mimo początkowych spięć. Natomiast podczas lektury ,,Firmy” Grishama początkowo nie byłam przekonana, co do postaci Mitchela McDeera, który w pojedynkę staje do walki z tak wielkimi siłami, jak FBI, mafia oraz pozostali członkowie Firmy. W ogóle nie przekonują mnie historie opisane w książkach, czy filmy ukazujące jednostkę od której zależą losy świata. Dopiero moja pokora, spojrzenie z innej perspektywy pozwoliło mi wyłowić pewną zależność, ponieważ walka tego młodego prawnika wcale nie jest, jak mogłoby się wydawać - samotna. Zwróciłam uwagę na to, że ani ambicja, a nawet spryt Mitchela nie są decydującymi i istotnymi dla przebiegu akcji, ale to, jakimi otacza się ludźmi. Otóż moim zdaniem, dzięki współpracującej z nim garstce bliskich, zaufanych mu osób możliwa była ta walka. A zatem zasługi należą się w głównej mierze nie Mitchelowi, ale  takim postaciom, jak sekretarka po zmarłym detektywie - Tammy Hemphill & Doris Greewood, brat głównego bohatera - Ray McDeere, czy Abby McDeere. Nie wiem, czy ośmieliłabym się wymienić jakąś najlepszą z postaci tej powieści, ponieważ każda w jakiś sposób była dość wyrazista, znacząca dla toku powieści, przemyślanie skonstruowana. Jednak jakiś szczególny rodzaj niechęci wzbudzał we mnie sam główny bohater, szczególnie przez swoją zachłanność, chęć posiadania wszystkiego, co najlepsze i ta łatwość w zdobywaniu tego bez znaczących konsekwencji. Choćby fakt,  że ma piękną, dobrą żonę - Abby, którą ostatecznie zdradził, a za czyn który nie poniósł żadnych konsekwencji. Za jego prośbą również wychodzi na wolność brat Ray, a całe zaś ,,szczęście w nieszczęściu’’ pozwala młodemu prawnikowi wyzwolić się z długów, odegrać się na ojcu Abby, a w konsekwencji wyjść właściwie bez szwanku z zastawionej na niego pułapki. Czy można chcieć jeszcze więcej od życia?

      ,,Firma” napisana 19 lat temu nie straciła na swojej aktualności. Historia, jaka wyłania się z tej powieści jest ciągle aktualna. Książka odsłania przed czytelnikiem kulisy zepsutego środowiska prawniczego, które niewiele ma wspólnego z legalnością (zajmuje się praniem brudnych pieniędzy; omija system podatkowy zakładając fikcyjne firmy i rejestrując je w innych krajach) i jest niemal doskonałym odpowiednikiem dla niektórych współczesnych struktur społecznych wyzyskujących człowieka. Grisham zdaje się stawiać w swojej powieści pytanie o granicę człowieczeństwa – za jaką cenę skłonni jesteśmy sprzedać swoje człowieczeństwo, samych siebie?

      Reasumując, ,,Firma” wywarła na mnie spore wrażenie o czym zdecydowała nie tylko trzymająca w napięciu fabuła, intrygujący i oryginalny zamysł, ale przede wszystkim wartość merytoryczna w jaką została wyposażona książka.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz